Hierarchowie Kościoła katolickiego mają obowiązek, a nie tylko prawo, wypowiadać się w sprawach publicznych (wbrew temu co bredzi lewica twierdząc, że Kościół nie może mieszać się do polityki). Obowiązek ten wynika z misji prorockiej Kościoła. Hierarchowie tak jak biblijni prorocy maja pouczać i napominać rządzących gdy sprawują władze sprzecznie z nauczaniem Kościoła, oraz wskazywać jaki sposób rządzenia jest zgodny z katolickim nauczaniem. Kościół ma nawet obowiązek wezwać do buntu wobec tyrana, który łamie Boże Prawa.

 

Żyjemy w ustroju demokratycznym. Zgodnie z nacjonalistycznym zapisem polskiej Konstytucji władza w Polsce należy do narodu, a naród sprawuje ją poprzez swoich przedstawicieli (zapewne jest to szokujące dla emerytów z groteskowej opozycji drących się „konstytucja” choć nie znają jej zapisów). Misja prorocka Kościoła powinna być więc realizowana poprzez to, że hierarchowie (przynajmniej przed wyborami) przypominają suwerenowi, a więc w wypadku Polski narodowi, co jest zgodne z nauczaniem Kościoła a co jest sprzeczne.

Oczywiście misja prorocka Kościoła nie jest realizowana poprzez wskazywanie po nazwisku który kandydat jest lepszy a który gorszy, tylko poprzez wskazanie jakie decyzje polityków są katolickie a jakie nie są. I takiego listu episkopatu przed wyborami kolejny raz zabrakło.

W liście episkopatu, który powinien być skierowany do narodu a nie został, powinna być informacja, że katolik nie może głosować na polityka, który będzie finansował promowanie homoseksualizmu (czy to poprzez dotowanie homoseksualnych organizacji, czy szerzenie homoseksualnej propagandy w szkołach czy placówkach kultury), decydował o finansowaniu z pieniędzy podatników in vitro, albo transferował środki publiczne do organizacji czy placówek kulturalnych szerzących nienawiść do katolicyzmu.

Katolicka nauka społeczna jednoznacznie stwierdza, że celem gospodarczym katolicyzmu jest niezależność finansowa rodzin, to by rodziny były gospodarzami na swoim, a nie pracownikami najemnymi uzależnionymi od pracodawcy (prywatnego czy państwowego). Katolik w wyborach samorządowych winien więc być przez hierarchie poinformowany o tym, że jego obowiązkiem jest głosować na takich polityków, którzy są przyjaźni rozwojowi rodzinnych przedsiębiorstw, na takich którzy obniżają lokalne podatki, umożliwiają mieszkańcom wolny handel (na bazarach czy uliczny).

Hierarchowie przed wyborami samorządowymi winni też uświadomić katolikom, że ich obowiązkiem jest głosowanie na takich kandydatów, którzy zapewnią rodzicom kontrole i wpływ na to co się dzieje w lokalnych szkołach, bo zgodnie z nauczaniem Kościoła żadna władza nie ma prawa ograniczać władzy rodzicielskiej i prawa rodziców do wychowania dzieci z katolickim światopoglądem.

List episkopatu w sprawie wyborów samorządowych, list który powinien być wydany a którego jak zwykle nie było, powinien uzmysłowić też katolikom, że ich obowiązkiem jest zagłosowanie na tych kandydatów, którzy (zgodnie z nauczaniem katolickim) gwarantują upowszechnienie własności, np. nadanie własności domów komunalnych rodzinom, które w nich zamieszkują.

Niestety od wielu lat polscy biskupi nie poczuwają się do tego by wypełniać swoje obowiązki wynikające z misji prorockiej Kościoła. Choć w Polsce dzieje się wiele niesprawiedliwości (sprzecznych z nauczaniem Kościoła katolickiego) to biskupi milczą i nie wspierają tych organizacji społecznych, które chcą Polski katolickiej. Choć nieustannie ze strony biskupów powinna być krytykowana aborcja, dopuszczalność in vitro, wysokie podatki odpowiedzialne z pauperyzacje, demoralizacja dzieci w szkołach czy poprzez popkulturę, choć biskupi nieustannie powinni przestrzegać przez lichwą (kredytami, chwilówkami), promować aktywność obywatelską katolików, to boleśnie rozbrzmiewa milczenie episkopatu.

Co bardziej smutne biskupi nie dosyć, że milczą, gdy powinni wypełniać swój obowiązek misji prorockiej, to jeszcze do tego zdarzają się publiczne wypowiedzi hierarchów krytyczne wobec tych środowisk, które działają na rzecz katolickiej Polski, walczą z aborcją, promocją homoseksualizmu czy dążą do ochrony interesów ekonomicznych polskich rodzin (mam tu na myśli nie mające nic wspólnego z katolicyzmem krytyczne wypowiedzi pod adresem środowisk patriotycznej młodzieży).

Pisanie o tym, że nasi biskupi nie poczuwają się do obowiązku wynikającego z misji prorockiej Kościołom sprawia mi ból. Czuje się porzucony i odrzucony przez swoich pasterzy. Zapewne postawa biskupów nie wynika z ich złej woli, ale zapewne z tego, że w wyniku posoborowych patologii absolutnie nie zdają sobie sprawy ze swoich obowiązków, z odpowiedzialności jaka na nich spoczywa, z tego jaki gigantyczny potencjał intelektualny Kościoła katolickiego codziennie marnują, jak lepsze było by nasze życie gdyby Polacy wiedzieli co to znaczy żyć po katolicku.

Skutkiem takiego niekatolickiego milczenia Episkopatu była pozbawiona merytorycznej dyskusji kampania wyborcza jaką dane było nam obserwować w ostaniach tygodniach. Festiwal plakatów składających się tylko z twarzy, nazwisk i partyjnych nazw, festiwal pozbawionych jakiejkolwiek merytorycznej dyskusji. Przez ostanie tygodnie mieliśmy do czynienia z konkursem ''piękności'', z afiszami i bilbordami z których kandydaci nawoływali ''głosuj na mnie bo jestem rumiany, pulchny, i mam szczery uśmiech''. Z kampanią pogardy dla inteligencji Polaków. Wystarczy sobie wyobrazić jak jednoznaczne stanowisko hierarchów w sprawie wyborów, jednoznaczne przypomnienie jakie są postulaty katolickiej nauki społecznej, zmusiły by lokalnych polityków do merytorycznej dyskusji, do opowiedzenia się za lub przeciw.

Jan Bodakowski