Jarosław Mikołajewski przeprowadził wywiad z Giacomo Galeazzim, w którym opowiada on o różnych swoich wyobrażeniach na temat obecnego ponyfikatu i pontyfikatu Benedykta XVI. Dziennikarzowi GW nie przeszkadza to, że kolejne wypowiedzi Galeazziego nie trzymają się logiki.

Czytamy: "Blokada była praktyką czasówczasów poprzedniego sekretarza stanu kardynała Tarcisia Bertonego. Zatrzymywał listy nie tylko parafian, lecz również kapłanów, biskupów. Ich samych też nie dopuszczał do Benedykta XVI. Ponadto papież dostaje raporty, więc jeśli list ukazał się w waszej gazecie, dostanie odpowiednią informację od nuncjusza."

"Mamy precedens, który pokazuje, w jaki sposób Franciszek reaguje na pewien styl sprawowania władzy biskupiej. Kiedy doszło do niego, że ordynariusz Limburga Franz-Peter Tebartz-van Elst postawił pałac za 31 milionów euro, wezwał go, wysłuchał i odwołał." Po pierwsze nie odwołał, a zawiesił do czasun wyjaśnienia sprawy, a po drugie jaki ten przykład ma związek z abp Henrykiem Hoserem?

W kolejnym fragmencie Galeazzi zaprezentował wybijający się w całym wywiadzie brak wiedzy o chrześcijaństwie: "Posłuszeństwo jest dobre, ale miłosierdzie jest lepsze. Posłuszeństwo jest elementem relacji służbowych, ale to miłosierdzie jest drogą do drugiego człowieka i naśladowaniem Chrystusa. Papież Franciszek całkowicie odwrócił sytuację, gdzie biskup był suwerenem, który dysponował księżmi i rządził wiernymi. Teraz to wierni rządzą biskupem. Czy pamięta pan słynny kwestionariusz, który Franciszek wysłał niedawno biskupom, z pytaniami do wiernych? Episkopat brytyjski natychmiast postanowił rozmawiać o papieskich pytaniach w parafiach, a odpowiedzi wiernych mają być ważnym elementem przyszłego synodu."

ToR/gazeta.pl