Już dziś Parlament Europejski wybierze nowego przewodniczącego. Największe szanse mają dwaj włoscy kandydaci. 

Od bardzo dawna walka o fotel przewodniczącego PE nie była tak zacięta. chadek Antonio Tajani i socjalista Gianni Pittella mają największe szanse na objęcie urzędu po Martinie Schulzu, ale w wyścigu pozostaje aż pięcioro innych kandydatów. Przodujący w szacunkowych wyliczeniach Włosi idą łeb w łeb i żaden nie ma wyraźnej przewagi. 

Według portalu VoteWatch wybory powinien wygrać Tajani z wynikiem 380 głosów, zaś Pittella miałby otrzymać ich 369. Tak wynika z symulacji przygotowanej przez portal uwzględniającej domniemane preferencje eurodeputowanych. 

Wybory odbędą się dziś o godzinie 9 rano. Jeżeli pierwszy trzy rundy głosowania nie przyniosą rozstrzygnięcia (co jest bardzo prawdopodobne), przewodniczącego wyłoni ostatnie głosowanie, w którym wezmą udział kandydaci z największą liczbą głosów po trzecim głosowaniu. 

Wygrana Tajaniego nie byłaby dobra dla Donalda Tuska. W takiej sytuacji socjaliści na pewno zaczęliby się upominać o stanowisko dla siebie w unijnych strukturach. Ponieważ 2,5-letnia kadencja Tuska zbliża się ku końcowi, stawiałoby go to w niekorzystnym położeniu. 

emde/tvn24.pl