Damian Świerczewski, Fronda.pl: Emmanuel Macron w wywiadzie dla francuskiego dziennika stwierdził, że jeśli dojdzie do władzy, w ciągu 3 miesięcy zostaną na Polskę nałożone sankcje. To realne?

Andrzej Talaga, Warsaw Enterprise Institute: Nie, oczywiście, że nie. To nie prezydent Francji będzie nakładał sankcje na Polskę. Jak widzimy, to jego intencja i chęć – tak będzie w Unii Europejskiej lobbował. Sam jednak niczego nie może zrobić. Co najwyżej może zaproponować agendę do głosowania nad nałożeniem przez UE takich sankcji. Sam fakt, że wygłosił taki pogląd, nie jest niczym dziwnym. Dał się już poznać jako zwolennik daleko idącej centralizacji w Unii Europejskiej. Mówił wręcz o „rozpuszczeniu” się Francji w UE, co w Polsce byłoby absolutnie nie do przyjęcia.

Macron, jeśli wygra, będzie więc dążył do harmonizacji różnych polityk – socjalnej, imigracyjnej, czy też systemu prawnego Unii Europejskiej. Polskę wobec tego postrzega jako łamiącą te zasady unijne, jako kraj, który należy ukarać. Takie ma intencje, natomiast nie ma realnych możliwości do nałożenia wspomnianych sankcji. To nie jest akt wrogi wobec Polski. To wyraz jego przekonań co do tego, jak Unia Europejska powinna wyglądać.

Czy już teraz możemy powiedzieć, że w niedalekiej przyszłości Unia Europejska (zakładając np. zwycięstwo Macrona) zacznie się przeobrażać w kierunku znacznej centralizacji?

Musimy zaczekać na wyniki wyborów nie tylko we Francji, ale i chociażby w Niemczech. Załóżmy, że we Francji wygrywa Macron, a w Niemczech kanclerz Merkel, bo na to na razie wskazują sondaże. Wówczas niekoniecznie tak się stanie – Niemcy nie są zainteresowane aż tak daleko idącą integracją w Unii Europejskiej, mają też nieco inne interesy niż Francja. Dla Niemiec bardzo ważna jest Europa Środkowa. Obroty handlowe z Grupą Wyszehradzką są większe niż z Francją. Grupa ta tworzy także na wschodzie bufor bezpieczeństwa dla Niemiec. Z zachodu, gdzie leży Francja, nie ma żadnego zagrożenia, w związku z czym ona żadnego bufora nie tworzy. Ponadto – słabnie francuska gospodarka. Ma bardzo niski przyrost, bliski stagnacji gospodarczej, ogromne bezrobocie i zadłużenie. W krajach wyszehradzkich wygląda to dokładnie odwrotnie – wielokrotnie wyższy przyrost gospodarczy, relatywnie niskie zadłużenie jak na UE oraz malejące bezrobocie. Tym bardziej więc to my, a nie Francja, będziemy dla Niemiec partnerem handlowym.

Naturalnie, Francja wciąż jest dla Niemiec ważnym partnerem, jednak my stajemy się coraz ważniejszym. Dlatego też polityka, która będzie szła zupełnie wbrew krajom Europy Centralnej, dla Niemiec też będzie nie do przyjęcia – to raz. Dwa – Francja nie ma już siły ani gospodarczej, ani politycznej, żeby tworzyć jak niegdyś z Niemcami duopol władzy w Unii Europejskiej. Gdyby on istniał – wówczas rzeczywiście to, co mówi Macron, mogłoby się zmaterializować. Sytuacja jest jednak inna i nic nie wskazuje na to, że ów duopol wróci, więc i to, czego chce Macron, nie wydarzy się. Niemcy będą temu przeciwne. Oczywiście raczej będą próby centralizacji UE i w pewnych sprawach, przy udziale Niemiec, tak się stanie. Jednak jeśli chodzi o generalną centralizację Unii Europejskiej, to wydaje mi się, że nie jest to możliwe.

Patrząc z perspektywy interesu Polski, kto jest zatem w tej chwili gorszym kandydatem? W końcu o Le Pen mówi się wprost, że jest prorosyjska. Lepszy taki prezydent niż Macron?

Centralizacja Unii Europejskiej, nałożenie kar na Polskę, poniżenie jej w UE jest i tak o niebo lepsze niż zwycięstwo Le Pen. Ona jest wrogiem Polski jeśli spojrzeć na twarde parametry polityki, którą chce uprawiać. Macron grozi w naszą dumę i interesy drugiego rzędu, Le Pen z kolei podważa interesy bezpieczeństwa państwa polskiego. Tu nie ma najmniejszej wątpliwości co do tego, czyje zwycięstwo jest lepsze z punktu widzenia Polski.

Bardzo dziękuję za rozmowę.