Musimy spacyfikować cywilizację śmierci każdą dostępną metodą. Sama modlitwa nie wystarczy, by pokonać zło przebijające to, które znamy z najgorszych horrorów - pisze Łukasz Adamski.

Gdy rozpoczynałem pracę na tym portalu, nie zdawałem sobie sprawy, jak daleko posunęła się w swoim mrocznym marszu cywilizacja śmieci. Jednak codzienne przygotowywanie wiadomości dla czytelników i przeglądanie zachodnich portali internetowych uświadomiło mi, że walka z nią to już nie żadne lokalne wojenki między chrześcijanami a aborcjonistami, a prawdziwa III wojna światowa. Cywilizacja śmierci nie jest już tylko Boogeymanem, czającym się w szafie, czy Freddym Kruegerem dopadającym nas w snach. Ona stała się realna i - pisząc patetycznie - puka coraz głośniej do naszych bram. Jest obecna i swoją nieograniczoną pazernością pochłania coraz więcej ofiar, składanych na jej diabelskim ołtarzu. Jej ofiarami są najsłabsi i najbardziej bezbronni.

Cywilizacja śmierci nie jest martwym hasłem, które ma na celu tylko zmobilizowanie chrześcijan do walki o chrześcijańskiego ducha współczesnego państwa. Cywilizacja śmierci to nowa forma tego samego zła, które od początku świata chce spacyfikować ludzkość i skłócić ją z Twórcą. Podczas egzorcyzmów Anneliese Michel w 1975 roku jeden z demonów przez nią przemawiających - co zostało zarejestrowane na taśmie magnetofonowej - mówił, że piekło jest w tej chwili puste, gdyż wszystkie duchy są właśnie zajęte w Bonn. Było to akurat w dniu, gdy Bundestag głosował za ustawą legalizującą aborcję. W archiwach Muzeum Oświęcimskiego, w aktach Brigadenführera SS Carla Clauberga, znajduje się dokument dotyczący planów nazistowskiej polityki w Europie Wschodniej. W dokumencie można przeczytać, że najlepszym sposobem na zniewolenie i wyniszczenie podbitej ludności polskiej i rosyjskiej będzie promowanie aborcji, antykoncepcji i sterylizacji oraz niszczenie tradycyjnego modelu rodziny. To, co było dla nazistów sposobem na wykończenie całych narodów, dziś dla „obrońców praw człowieka” jest błogosławieństwem. Aborcja jest kwintesencją zła. Jest Hannibalem Lecterem i Mikem Myersem dzisiejszego świata. Kto mógłby przypuszczać, że „prawem człowieka”, „postępem” i wyrazem „otwartości” będzie masowe mordowanie najsłabszych ludzi, i to w czasach, gdy nauka dowiodła, że „płód” należy do gatunku ludzkiego a USG wyraźnie pokazuje, że nie mamy do czynienia ze zlepkiem tkanek, a żywym ludzkim istnieniem. Takiej masowej znieczulicy na cierpienie ludzkie nie mógł wymarzyć sobie nawet Adolf Hitler. Ta wojna jest zresztą już krwawsza od tej wywołanej przez Hitlera.


Przedludzie na pastwie internautów

Jakiś czas temu Stefan Sękowski przypomniał na tym portalu opowiadanie Philipa K. Dicka „Przedludzie”. Dick, wstrząśnięty wyrokiem Roe vs Wade, napisał historię o przyszłości ludzkości naznaczonej piętnem aborcji. Autor przedstawił w niej „straszliwą wizję Ameryki, w której przesuwano coraz bardziej granicę uznania człowieka za człowieka. Wpierw ustawodawcy doszli do narodzin, później okazało się, że i niemowlęta ciężko uznać za ludzi. „To właściwie jarzyna, nie potrafi skoncentrować wzroku, nic nie rozumie, nie mówi - argumentowało proaborcyjne lobby w sądzie i wygrało dzięki tezie, że noworodek jest tylko płodem na skutek przypadkowego procesu usuniętym z organizmu. Ale, nawet wtedy, gdzie należało przeprowadzić ostateczną granicę? Kiedy dziecko po raz pierwszy się uśmiechnie? Kiedy wypowie pierwsze słowo, czy kiedy po raz pierwszy sięgnie po upatrzoną zabawkę? Legalna granica była bezlitośnie odpychana coraz dalej i dalej. I wreszcie teraz najbardziej okrutna i arbitralna definicja: zdolność do rozwiązywania zadań algebraicznych” - pisze Dick. Dzieci, które tego nie umieją, nazywane są „przedludźmi” – przypomina Sękowski. Do niedawna to opowiadanie było tylko makabryczną wizją przyszłości, zrodzoną w umyśle pisarza SF. Reakcja Dicka na decyzję sądu, który zalegalizował w USA zabijanie dzieci nienarodzonych, była dla niego wielkim wstrząsem i jako pisarz dał temu wyraz w swojej twórczości. Jednak to zdarzyło się prawie 40 lat temu i – zarazem - kilkadziesiąt milionów istnień ludzkich temu. Dziś niewielu czołowych pisarzy oburza się na istnienie legalnej aborcji. Ba, większość zdaje się widzieć w niej ludzki postęp. W Polsce wciąż mamy w miarę restrykcyjną ustawę aborcyjną. Pozwalamy na prawne zabijanie „tylko” dzieci niepełnosprawne umysłowo, fizycznie, mające ojca gwałciciela bądź będące spłodzonymi przez osoby nieletnie. Jednak w tzw. cywilizowanych krajach morduje się dzieci nienarodzone bez wad genetycznych, w każdym niemal wieku i w najbardziej brutalny sposób, jaki można sobie wyobrazić. Nawet nie będę tego opisywał, bowiem można sobie zobaczyć w Internecie, co wyprawia się we współczesnych komorach gazowych „Planned Parenthood” czy innych miejscach kaźni. Ostrzegam jednak, że każdy normalny człowiek po obejrzeniu takiego materiału nie pozbędzie się go sprzed oczu przez wiele tygodni, a możliwe nawet, że do końca życia.

- Trudno uniknąć porównania osób o poglądach proaborcyjnych z psychopatami - przekonywał niedawno publicysta Matthew Hoffman. - Psychopaci to nie tylko zabójcy i szaleńcy, jak ich sobie wyobrażamy. Jest ich znacznie więcej, niż przypuszczamy – dodał. Najbardziej przerażające jest to, że ci psychopaci, którzy na dodatek zarabiają krocie na ludobójstwie nienarodzonych, pojawili się już za życia autora „Przedludzi”.

A teraz nieco przykładów jedynie z ostatnich tygodni.

W Meksyku wypuszczono z więzienia morderczynie, które pozbawiły życia swoje nowo narodzone dzieci. Z więzienia wyszła nawet kobieta, która wrzuciła swe dziecko do toalety, by tam umarło. Kobieta przekonywała, że jej dziecko znalazło się w toalecie, gdyż urodziła je myśląc, iż ma rozwolnienie… Feministki utrzymywały, że kobiety dokonały późnej aborcji. Mimo, że nawet śledztwo organizacji związanej z ONZ wykazało, iż kobiety są morderczyniami, gubernator stanu nie dość, że wypuścił je z więzienia, to na dodatek obniżył radykalnie kary za dzieciobójstwo z 35 lat do maksymalnie 8 lat pozbawienia wolności.

Virginia Ironside, która jest znaną brytyjską felietonistką gazety „The Independent”, oznajmiła w BBC, że zabicie dziecka nieuleczalnie chorego jest aktem łaski. Biorąca udział w dyskusji w porannym niedzielnym show (sic!) felietonistka przyznała, że gdyby była matką cierpiącego dziecka, to „byłaby pierwszą, która położyłaby mu poduszkę na twarz”. Jej zdaniem horror wieloletniego cierpienia jest większy, niż uczucie „pozbycia się paru komórek”. Publicystka dodała przy tym, że aborcja jest moralna, jeżeli dotyczy zabicia dzieci niepełnosprawnych bądź „zupełnie niechcianych”. Jej zdaniem niezabicie takiego dziecka jest „samolubne”. - Aborcja często jest przedstawiana jako coś pokręconego czy nieodpowiedzialnego, ale w rzeczywistości może być ona moralna – stwierdziła felietonistka. Lewicowy „The Guardian” napisał, że słowa Ironside były aktem odwagi i były potrzebne.

Czy powinniśmy przeprowadzić aborcję? – zapytało internautów amerykańskie małżeństwo. Wirtualna sonda ma im pomóc zdecydować, czy zabić małego człowieka. Małżeństwo 30- latków zdecydowało się na wystawienie życia swojego dziecka pod głosowanie, przekonując, że jest to wyraz demokracji a głosowanie w sprawie zabicia dziecka jest tym samym, czym są wybory prezydenckie.

Znana feministka i psycholog popierająca aborcję, Florence Thomas, pisze o dokonanej przez siebie w 1960 roku nielegalnej aborcji. Usunięcie swojego nienarodzonego dziecka nazywa „usunięciem nowotworu”. Feministka jest zdania, że kobiety mają prawo do odmówienia życia swojemu nienarodzonemu dziecku, kiedy nie jest ono pożądane przez matkę, „a miłość matki jest tym, co uczłowiecza płód”.

Sąd w Teksasie zakazał tymczasowo zbliżać się rodzicom do ich córki, bowiem zmuszali ją do aborcji. Matka próbowała siłą doprowadzić ciężarną córkę do kliniki aborcyjnej, by ta zabiła jej wnuka.

Wprowadzenie globalnej - wzorowanej na chińskiej - polityki jednego dziecka chciałby amerykański miliarder i magnat medialny Ted Turner. Z apelem o wprowadzenie takiej polityki zgłosił się on do światowych liderów politycznych.

- Aborcja jest w najlepszym interesie dziecka, którego rodzice usunęliby je, gdyby była ona legalna. Ustawodawca winien zapewnić możliwość usunięcia dziecka z poważnymi schorzeniami, nie tylko ze względu na matkę, ale przede wszystkim na dziecko – wyrokuje belgijski sąd. Zgodnie z jego decyzją rodzice mogą pozywać do sądu szpitale i lekarzy, którzy nie poinformowali ich, że dziecko może się urodzić z wadą.


Aborcja jest ludobójstwem. Jak więc z nim walczyć?

To tylko kilka wiadomości, które obiegły świat w ostatnich kilku tygodniach (sic!). W każdym z opisywanych krajów aborcja była kiedyś nielegalna i została zalegalizowana jako prawo kobiety. Najpierw przekonywano, że nie wolno zabraniać „pozbywania się płodów” zdeformowanych, pochodzących z dokonanego gwałtu czy zagrażających zdrowiu matki. W myśl opowiadania Dicka szybko zaczęto przesuwać jednak moment, w którym dziecko nie jest jeszcze człowiekiem. Przesunięto go na razie do wieku niemowlęcego. To zresztą usprawiedliwia prof. Peter Singer, który nie widzi nic złego w zabijaniu noworodków. Na podstawie dokładnie tej samej logiki - i nie jest to żadna demagogia, tylko fakt - panowie z NSDAP zorganizowali Holokaust „podludzi” z haczykowatymi nosami. To samo robili czerwoni „postępowcy”, masowo mordując burżujów. Nazizm i komunizm miały zresztą wspólne źródło. Obie zbrodnicze ideologie były zbudowane na pogardzie dla człowieka, szczególnie tego najsłabszego i bezbronnego. Ten sam przejaw agresji do dzieci był już jednak widoczny na kartach „postępowych” dzieł Markiza de Sade i działalności motłochu prowadzonego przez Robespierre’a. Dzisiaj brunatna i czerwona ideologia kwitnie pod płaszczykiem „poprawności politycznej” i tzw. „praw człowieka”, które polegają na promocji  hedonizmu, który usprawiedliwia zabijanie dzieci przeszkadzających w samorealizacji „nowego człowieka”. Jeżeli do tej pory ktoś uważał, że porównywanie aborcji do Holokaustu jest egzaltacją bądź nawet podłością, to powyższe przykłady i filmy nakręcone w klinikach aborcyjnych powinny mu uświadomić, że się myli. Dziś nie walczy się już o zabijanie dzieci w pierwszych tygodniach ich życia. Dziś doszło do tego, że zabicie noworodka jest traktowane jako prawo człowieka. Nie jest to zaskakujące. Skoro raz ustalono, że można sobie dowolnie przesuwać granicę, kiedy płód staje się człowiekiem, to - wzorem powieści Dicka - można ustalić, iż można go zabijać, dopóki nie nauczy się liczyć.

- W klinikach aborcyjnych ginie co roku tyle samo ludzi, co w czasie II wojny światowej, 40 mln – powiedział kard. Ennio Antonelli z okazji otwarcia Światowego Kongresu Modlitwy w Obronie Życia. To ważna dla nas informacja. Skoro bowiem uznajemy, że życie ludzkie rozpoczyna się w momencie poczęcia, to jak możemy obojętnie przechodzić obok ludobójstwa bardziej krwawego, niż ten urządzony przez nazistów? Możemy oczywiście przekonywać siebie, że płód człowiekiem nie jest. Jest to, z punktu widzenia biologii i logiki, czysty idiotyzm, ale świetnie zagłusza sumienie.

„Dla mnie oczywistym i jasnym jak słońce jest fakt, że aborcja ma znamiona zbrodni” - mówił Gandhi. Każdy normalny człowiek musi powiedzieć to samo. I wcale nie musi być chrześcijaninem. Skoro jednak uznajemy, że „płód” jest człowiekiem, to dlaczego biernie przyglądamy się, w moim przekonaniu, największej zbrodni XX wieku, która do dziś ma swoje coraz brutalniejsze następstwa? Czy nie robimy za mało, by bronić najsłabszego i najbardziej bezbronnego z naszych braci? Ktoś może odpowiedzieć, że się modlimy. Świetnie, ale czy upadek na kolana i modlitwa o anioła, który uratuje te bezbronne dzieci, które są wysysane odkurzaczem czy rozpuszczane chemikaliami, by skończyć w śmietniku czy kiblu, to nie za mało? Czy wiara, że jakiś Mengele przygotowujący się do zabicia bezbronnego małego człowieka nagle dostanie olśnienia i wyrzuci do kubła ze śmieciami skalpel, a nie martwe ciało „płodu”, nie przesłania nam realnego cierpienia, które dzieje się tu i teraz na naszych oczach? Wyrzucane dzieci do kibla to nie abstrakcja z odległego kraju. To rzeczywistość naszych europejskich sąsiadów i możliwe, że nasza niedaleka przyszłość. -Powinnam być ślepa i poparzona, powinnam być martwa, ale urodziłam się żywa. W akcie urodzenia mam napisane „urodzona w trakcie aborcji”, a poniżej jest podpis lekarza, który tę aborcję przeprowadzał – mówiła Gianna Jessen. Dziewczyna miała być rozpuszczona za pomocą roztworu z soli i substancji, które wyżerają płuca i skórę dziecka w łonie matki. Czyż nie powinniśmy zrobić wszystkiego, co w naszej mocy, by chronić takie osoby jak Jessen?

Nie deprecjonuję siły modlitwy i jej skuteczności. Jak mogę to robić jako „katol”? Jednak przyznacie Państwo, że żołnierze na Iwo Jimie, Monte Cassino czy na plaży Omaha nie padali przed wrogiem na klęczki, by prosić o zwycięstwo. Oni z podniesionym czołem brali karabin i szli na wroga, który chciał zniszczyć ich cywilizację. My również mamy obowiązek to zrobić. W miejsce karabinów wkładając każdą rzecz, która uratuje choć jedno życie nienarodzone.

Łukasz Adamski (2010)