Od początku istnienia WOŚP patrzyłem z niechęcią na tę inicjatywę. Śmieszyło mnie wpisywanie się aktualnych rządzących w imprezę pana Owsiaka, tokowanie w czasie finałów kolejnych ministrów zdrowia i nie tylko, całej tzw. "śmietanki towarzyskiej" na co dzień okradających ludzi z zimną krwią, cały ten telewizyjny cyrk.

Patrzyłem z przerażeniem jak wzrasta popularność tej akcji. Wcale nie chodziło mi o przyczyny ideologiczne, chociaż teoretyczna "apolityczność" Orkiestry stała się symbolem oszukańczego systemu. Podobnie traktuję inne akcje charytatywne organizowane prze koncerny medialne. Niestety, krytycy WOŚP i pana Owsiaka pomijają najgorszy, moim zdaniem, skutek oraz wydźwięk tej akcji.

Dajmy sobie spokój z oskarżeniami o prywatę. Pewien amerykański miliarder, nie pamiętam kto, powiedział, że "najlepiej zarabia się na dobroczynności". Ludzie są naiwni i wierzą w obrazki telewizyjne, przedstawiające plączące, upośledzone dzieci, którym "pomógł" jakiś SMS, albo datek za papierowe serduszko. Nikt nie chce pomyśleć o WOŚP, jako o ściemie, maskonie (termin Lema z "Kongresu Futurologicznego"), skrywającym ruiny systemu zdrowotnego. Co miesiąc płacimy składki na NFZ. Jesteśmy ściganie przez tysiące policji za ich niepłacenie. Pałace NFZ rosną, liczba urzędników wraz z nimi. Ich pensje także. Jak jest "u lekarza" - wiemy wszyscy. Nikt nie chce zlikwidować tej pijawki i rzeczywiście zreformować systemu. Zasłaniany jest za to akcją, która nakazuje poprzez naciski moralne na dzieci, czyli głównych uczestników "fajnej, rockendrolowej" imprezy, kolejne opodatkowanie się społeczeństwa. Raz do roku. Jest to podatek dobrowolny, ale odmów, człowieku, dzieciakowi z puszką? Odmów datku na biedne umierające dzieciaki lub kaleki? Jesteś, człowieku, bez serca? Dwadzieścia pięć lat cynicznej propagandy odnosi skutek i nawet zdecydowani przeciwnicy WOŚP, którzy nagle w tym roku stali się cholernie odważni, musi mi przyznać rację.

Ludziom słabszym, biedniejszym trzeba pomagać. Trzeba być wrażliwym na ludzkie cierpienie, ale nie można robić z tego instytucjonalnej imprezy, usprawiedliwiającej nieudolność państwa. O to mam największą pretensję do inicjatora i organizatora Orkiestry. Dobrze wie, w czym uczestniczył przez 25 lat i czemu to służyło. Dobrze wie, ze finałami WOŚP legitymizuje kolejnych ministrów zdrowia i kolejne zaniechania reform. Dobrze wie, że jego akcja stanowi dla wielu coś w rodzaju średniowiecznego targu odpustami. Nie piszę o motywach organizatorów. Nie ma to większego sensy, ponieważ rozmywa problem.

W tym roku WOŚP wydaje się być pozbawiona oficjalnej "opieki" państwa. To dobrze i źle jednocześnie. Dobrze, bo w końcu władza nie chce wpisywać się w protezę rzeczywistości. Źle, bo robi to z przyczyn ideologicznych i nie powie otwarcie tego, co napisałem wyżej. Marzy mi się minister zdrowia, który stanie na scenie finału Orkiestry i przed kamerami wszystkich telewizji opisze patologie polskiego systemu zdrowotnego, składek na pałace NFZ, armie urzędników, lekarzach na kilku etatach, zmowie firm farmaceutycznych po likwidacji polskich zakładów i zapowie konkretną reformę systemu. Udawanie, że tego nie ma, bo "nie puści" WOŚP "Publiczna" jest chowaniem głowy w piasek i w dodatku napędza tej imprezie tłumy, gdyż "owoc zakazany" najlepiej smakuje. Wiecie Państwo, pracowałem w SB w schyłkowym okresie PRL. Byłem w miejscu, w którym uznano i działano w myśl tej tezy, że opozycję należy neutralizować nie przez jej likwidację, ale poprzez wchodzenie w nią, kontrolowanie i manipulowanie nią. Z punktu widzenia tamtejszych władz ta metoda okazała się skuteczniejsza. To taka uwaga bez większego związku z tematem postu.

Tak więc, zanim kupicie papierowe serduszko od jakiegoś dzieciaka na mrozie, zastanówcie się czy czasem nie wspieracie tego wszystkiego o czym napisałem powyżej.

Piotr Wroński/salon24.pl