Przyjazd bp Tadeusza Pieronka na tegoroczny Przystanek Woodstock budził wiele emocji. Czy duchownemu wypada być gościem festiwalu, na którym zwykle brylują osoby, niekryjące swojego antykościelnego nastawianie? Czy przyjazd na Woodstock w jakiś sposób nie legitymizuje także złych postaw, które są tam promowane? - zastanawiali się niektórzy publicyści.

 

Sam bp Pieronek uważał tę wizytę za coś naturalnego. W rozmowie z portalem Fronda.pl podkreślał, że przecież nie możemy zamykać się tylko w swoim gronie, bo skończy się to na przekonywaniu już przekonanych, a Jezus przecież posyłał swoich uczniów zwłaszcza tam, gdzie nie spotykali się oni z ciepłym przyjęciem.

 

Woodstockowa młodzież przyjęła jednak księdza biskupa całkiem serdecznie. Choć nie oszczędzała duchownego, stawiając go czasem w ogniu ostrych pytań. Pierwszym zarzutem, z jakim musiał się zmierzyć bp Pieronek była kwestia pedofilii wśród duchownych. - Kościół instytucjonalny podpadł nam, wiernym, w sprawie pedofilii. Zamiatał takie sprawy pod dywan, przenosił księży pedofilów do innych parafii, zamiast współpracować z organami ścigania. Pokazał, że nie troszczy się o wiernych, ale o swoich - księży. To wielka wina Kościoła – stwierdził, jak czytamy w relacji zielonogórskiej Wyborczej, jeden z przystankowiczów.

 

- Nie słyszałem, aby Kościół pochwalał pedofilię. Ale nie jest też od potępiania, ale od przebaczania. Pedofilia to choroba i trzeba ją leczyć. Nie można ustawiać całego świata, tak aby tych ludzi zniszczyć, zdeptać, pozbawić możliwości pozostania ludźmi – odpowiedział duchowny.

 

Inny z woodstockowiczów poruszył kwestię poznańskiego księdza, który nie wezwał do porodu swojego dziecka pogotowia, w wyniku czego noworodek zmarł. Dopytywał także, jak ufać Kościołowi, który jego zdaniem zachowuje się jak firma, bo pobiera opłaty za pochówki. Bp Pieronek żartobliwie przytoczył anegdotkę o tym, jak ktoś wyrzucił Janowi Pawłowi II, że co drugi kapłan ma dziecko. Papież na to zwrócił się do kard. Dziwisza i zapytał: „Stasiu, to ty czy ja?”. Dalej duchowny tłumaczył już poważnie: „To jest problem nie tylko ludzi, którzy żyją w kapłaństwie. Przecież zdarzają się ludzie, którzy mają dzieci poza małżeństwem. Człowiek jest słaby, grzeszny i księża nie są spod tego wyjęci. Gorzej jest z chciwością. Są księża chciwi, ale są też biedni, którzy jeszcze się w tej biedzie podzielą. Można robić z tego problem, ale można też popatrzeć na wszystkich, na siebie i zobaczyć, że ludzie są podobni”.

 

Nie mogło też zabraknąć sztampowego zarzutu, że Kościół miesza się do polityki. Jeden z przystankowiczów zapytał, czy nie lepiej byłoby, gdyby Kościół odciął się od polityki grubą kreską, a w kwestii in vitro, aborcji, czy eutanazji pozwolił decydować ludziom zgodnie z ich sumieniami. Bp Pieronek oczywiście zgodził się z tym, że księża nie powinni uprawiać polityki, popierać jakiejkolwiek partii, etc, ale nie można zarzucać Kościołowi mieszania się do polityki, kiedy po prostu podaje swoje stanowisko w sprawach, co do których zobowiązany jest zabierać głos. „Kościołowi często zarzuca się, że miesza się do polityki, gdy głosi zasady, które ma obowiązek głosić. Ale nie ma prawa niczego narzucać. Jeśli ktoś je przyjmie, chwała Bogu, jeśli nie, trudno” - mówił bp Pieronek, co zostało nagrodzone brawami przystankowiczów.

 

Duchowny przedstawił także swoje stanowisko na temat in vitro („niedopuszczalne” z punktu etyki chrześcijańskiej, „nie jest procesem naturalnym”, ale „ingerencją ludzką za pomocą narzędzi medycznych”, która „zastępuje rodzicielstwo”, jednak „nie możemy wykluczyć, że w przyszłości powołanie życia w probówce będzie możliwe bez uśmiercania innych istnień ludzkich. Wtedy sytuacja byłaby do rozważenia”) czy związków partnerskich („Można dać ludziom możliwość zawierania takich związków zarówno na podstawie istniejącego prawa, jak i tworząc nowe dotyczące na przykład dziedziczenia czy wspólnego rozliczania podatków. Ale nie można zrównywać związków partnerskich z małżeństwem. Żaden związek partnerski nigdy małżeństwem nie będzie”).

 

eMBe/Gazeta Zielona Góra