Rezolucja Parlamentu Europejskiego przypomina działania wspólnoty socjalistycznej, zatroskanej o sytuację w krajach sojuszniczych. Unia Europejska nie miała być narzędziem brutalnej unifikacji. Umawialiśmy się inaczej, mówi dla portalu Fronda.pl Marcin Wolski.

 

Jako człowieka wiekowego nachodzą mnie porównania do sytuacji Czechosłowacji w 1968 roku i Polski w roku 1980. Wówczas to wspólnota socjalistyczna, zatroskana sytuacją i praktyką kraju sojuszniczego, udzielała przyjacielskich porad. Gdy porady te nie skutkowały, wysyłała czołgi. Wydaje mi się, że wstępując do Unii Europejskiej umawialiśmy się inaczej. Unia miała być organizacją ułatwiającą życie: wymianę towarów i idei, przepływ ludzi; organizacją likwidującą granice, bariery, cła i tym podobne sprawy. Nigdy nie miała być organem gleichschaltowania i uniformizacji: Jedna myśl, jedna idea, jedne obowiązujące prawa podstawowe! – powiedział nam Wolski.

Jego zdaniem Europa powinna zająć się zupełnie innymi problemami. Należy też jednoznacznie odejść od obecnego kierunku rozwoju UE na rzecz powrotu do pierwotnej idei europejskiej:

Są międzynarodowe ciała, które ingerują, gdy są gdzieś więźniowie polityczny, zamyka się gazety, przeprowadza egzekucje… Wtedy rzeczywiście działalność międzynarodowa jest wskazana. Rozstrzyganie jednak, czy w jakimś kraju rację ma rząd czy Trybunał Konstytucyjny, jest po prostu skandalicznym mieszaniem się w sprawy kraju! Dlaczego Unia Europejska nie zajmie się raczej Turcją? Turcja nie należy do Unii, ale do niej aspiruje; Europa miałaby wiele powodów, by zająć się dramatem ludności kurdyjskiej!

Ta rezolucja to jakiś gigantyczny humbug. Być może jest to także próba przetestowania, jak daleko jest w stanie posunąć się potwór, w którego przekształciła się Unia. Czy pozwolimy Unii Europejskiej przekształcić się w molocha, który pożera wszystkie niezależne państwa europejskie tylko po to, by potem zdechnąć? Unia musi zatrzymać się w pewnym rozsądnym środku drogi jako Europa ojczyzn, gdzie jedyną rzeczą, na którą każdy ma prawo się powoływać, jest wspólna tradycja chrześcijańska.

Zdaniem Wolskiego politycy Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej ustawiają się w jednym szeregu z niesławnymi zdrajcami Polski z czasów rozbiorów:

Tak samo jak europosłowie Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej interesy Polski postrzegali Ksawery Branicki, Szczęsny Potocki i Seweryn Rzewuski. Przypomnę, że ci panowie mieli gęby pełne Polski, a ich sejmowy kolega Jan Suchorzewski gotów był zabić własne dziecko, byle tylko nie podpisano Konstytucji 3 Maja! To, co wyprawiają politycy PO i Nowoczesnej, to zwyczajna zdrada. Nie chcę mieć z nimi niczego wspólnego. Zapewniam ich, że o swoim błędzie przekonają się podczas najbliższych wyborów – i mówię to nie tylko w swoim imieniu. W naszym kraju uciekanie się do obcych dworów ma jednoznacznie negatywne konotacje.

Pytany o pożądany kierunek polskiej odpowiedzi na naciski ze strony Unii Europejskiej Wolski powiedział:

Musimy używać broni eurosceptycyzmu i zachowywać się tak, jak Wielka Brytania. To, co mogliśmy z Unii Europejskiej wydoić, już wydoiliśmy. Wkrótce staniemy się płatnikiem netto. Tak naprawdę zależy nam wyłącznie na NATO. Nie chodzi, oczywiście, o to, by występować z Unii, ale należy używać argumentów eurosceptycznych jako straszaka. Poprzednia ekipa przyzwyczaiła Unię, że Polak to taki prymusik w klasie, który zgodzi się na wszystko, zgłosi na ochotnika, niczego nie zażąda nawet wtedy, gdy będą rozdawane cukierki… Najwyższa pora, by się chociaż trochę postawić. Tylko wtedy będą nas szanować. Powtarzam: Nie chodzi o to, by występować z Unii, ale o to, by Unia zdała sobie sprawę, że nie ma do czynienia z pętakiem, którego trzeba zmusić do klęczenia na grochu.