Marta Brzezińska: Czy w Pańskiej opinii skecz kabaretu Limo mieści się jeszcze w konwencji żartu, czy to, co zaprezentowali komicy, przekraczało już granice smaku?

Marcin Wolski: Wydaje mi się, że jest różnica pomiędzy papierem czerpanym a papierem toaletowym. Między czymś, co się pisze w księgach a czymś, co zostało napisane na ścianie w toalecie. Koledzy z Limo zjechali właśnie na poziom tego, co pisze się na ścianach w toalecie. Generalna zasada polega na tym, że humor nie powinien obrażać tego, co dla ludzi jest święte. To jest już nie tyle abecadło sztuki, co abecadło dobrego wychowania. Nie kpi się na pogrzebie z nieboszczyka, bez względu na to, jaki on był. Istnieją po prostu granice taktu. Osobiście nigdy ich nie przekraczałem, i to nie dlatego, że bałem się na przykład wyznawców Mahometa czy hierarchii Kościoła, ale po prostu dlatego, że nie wypada. Nie należy obrażać rzeczywistości, które dla innych są najdroższe, w tym wypadku wiary, a mam poważne wątpliwości, czy także innych wartości.

Odwołuje się Pan do zasad dobrego wychowania. To, że kabaret Limo je złamał, to jedno. Druga kwestia to widownia, która wprost ryczała ze śmiechu podczas tego skeczu. Co to o niej świadczy?

Widownia widownią. Schopenhauera bawiła styczna do okręgu, uważał to za szczyt poczucia humoru. Innych – wspinanie się po namydlonym słupie. To, że znajdują się jacyś chętni, nic nie znaczy. Podejrzewam, że organizowanie publicznych egzekucji wywołałoby jeszcze większe zainteresowanie ludzi. Ten element nie jest ważny. Gdybym natomiast szukał istoty tej sprawy, to jest nią to, że telewizja, zwłaszcza publiczna, jako instytucja, która z definicji ma uprawiać misję, poniosła klęskę. To, co się zdarzyło, jest efektem długoletnich starań telewizji publicznej, która żmudnie pracowała nad tym, by nasz poziom sprowadzić kilka pięter poniżej gleby. To jest efekt telewizji. Nie jest tak, że ludzie są sami z siebie głupi czy mądrzy. Tych ludzi coraz bardziej dołowano. Jeżeli nawet w PRL kultowymi programami mogły być rzeczy w naszej ocenie ambitne, to m.in. dlatego, że był taki mecenat. Przy PRL'owskiej cenzurze pewne żarty nie przeszłyby właśnie z powodów kulturowo-obyczajowych, nie mieszając w to w ogóle polityki. Jeżeli publiczne medium zajmuje się propagowaniem czegoś takiego, co w ogóle nie powinno ujrzeć światła dziennego (obecnie 95 proc. tego, co pokazywane jest w telewizji jako kabaret, w ogóle nim nie jest) i nie powinno być pokazane nigdzie poza remizą strażacką.

Jak Pan ocenia złożenie skargi do KRRiT przez parlamentarny Zespół ds. Przeciwdziałania Ateizacji Polski? To dobry sposób na powstrzymanie obrażania wartości ważnych dla chrześcijan?

Prawdopodobnie tak. Wolałbym jednak, aby taki protest był złożony przez samych telewidzów. Sam bym się pod nim podpisał. Ponadpartyjny, ponad polityczny. Chamstwo nie ma barwy politycznej.

Rozmawiała Marta Brzezińska

Przeczytaj wypowiedź posła Andrzeja Jaworskiego, który złożył skargę do KRRiT TUTAJ

Przeczytaj oświadczenie TVP2 w sprawie kabaretu Limo TUTAJ