Tomasza Lisa przepędzono już z TVP (Deo gratias!), ale działa on nadal w przestrzeni publicznej – konkretnie w pociągach Szybkiej Kolei Miejskiej, gdzie na porozmieszczanych mini monitorach zamieszczane są informacje z portalu naTemat. Portal ten redaguje red. Lis.

Lis ma prawo mieć portal w Internecie jak każdy. Ale uprawianie wrażej propagandy w środkach komunikacji publicznej to zupełnie inna sprawa. Nie po to miliony uczciwych ludzi domagały się usunięcia z anteny TVP programu „Tomasz Lis na żywo”, żeby teraz Lisowe judzenia boczną furtką wlewały się nolens volens do świadomości tysięcy pasażerów SKM-ki (proszę zauważyć, że jadąc czyta się takie rzeczy, wyświetlane niemal na poziomie oczu, niejako automatycznie lub choćby z nudów).

Szybka Kolej Miejska to spółka samorządowa, nie powinno więc być problemu z rozwiązaniem z red. Lisem umowy – dość antypolskiej propagandy za publiczne pieniądze.

Tym bardziej, że Lis nie ma nic nowego do powiedzenia, dalej uprawia swe manipulacje, demonstrując pełną dwulicowość. Oto po wiadomości, że PiS wytoczy proces Wojciechowi Czuchnowskiemu za jego publikacje w „GW” portal naTemat zapytuje szyderczo: „To ich pomysł na wolne media?”. Sugestia jest jasna: po objęciu władzy PiS stosuje starą zasadę „TKM” (Teraz K…a My). Już po zwycięstwie wyborczym Prawa i Sprawiedliwości w 2005 r. z obozu „liberalnego” popłynęła sugestia, że idzie tak naprawdę tylko o władzę, więc triumfator nie będzie przebierać w środkach, weźmie wszystko bez pardonu, nie oglądając się na prawdę i zasady. Portal naTemat jawnie sugeruje, że teraz jest tak samo.

Właściwie można zadać tylko jedno pytanie: od kiedy to Czuchnowski i jego organ prasowy należą do wolnych mediów? Najprostsza odpowiedź brzmiałaby, że od tej samej chwili, od kiedy Lis stał się wolnym, niezależnym dziennikarzem. To znaczy „od nigdy”. Domaganie się uznania za wolne mediów, które od początku istnienia były zupełnie jawnie „nie-wolne” to zwykła hucpa i nic więcej, kolejny element kabaretowej zupełnie gry „Salonu Warszawsko-Krakowskiego”, gotowego – jak to mawia stołeczna ulica – „wmawiać w chłopa ciążę”. Media prawicowe zdaniem „salonowców” zawsze były politycznie dyspozycyjne (zapewne wobec Prezesa i Ojca Dyrektora!), natomiast gazeta Michnika była wolna i niezależna… Lis też był uczciwym, bezstronnym dziennikarzem… Mam nadzieję, że jak przyjdzie co do czego, to znaczy do procesu Czuchnowski – PiS, odpowiednie materiały znajdą się jako dowody dla sądu, nie trafią (zupełne przez przypadek…) do jakiejś niszczarki.

Podejrzewam, że furia, piana i tym podobne oznaki całkowitej klęski Michnika, Czuchnowskiego e tutti quanti nie ustąpią nigdy (chyba że się starsi panowie zasapią…), tym bardziej, że jak na razie wprawdzie zmiany w mediach publicznych rewolucyjne nie są, ale trudno też im pod obecnym kierownictwem zarzucić, że są jednostronnie upolitycznione. To właśnie spędza sen z powiek Lisom, Michnikom, Czuchnowskim, Janowskim i całej reszcie: chcieliby się przyczepić, ale nie mają do czego.

Zaryzykuję zresztą pewną tezę, bardzo prywatną: nawet jakby te publiczne media były przez PiS upolitycznione, nie dziwiłbym się temu, bo sytuacja jest chwilami rewolucyjna (wobec nieprzejednanej postawy różnych KOD-ów i innych donosicieli), choć lepiej pewnie, by była ewolucyjna; a w takich sytuacjach dobre maniery muszą czasem ustąpić; trudno karmić żmiję, która włazi ci na piersi, kierując się względami… miłości do zwierząt.

Więc jeżeli już trzeba, redaktorze Lis, to niech Pan przyjmie do wiadomości: tak, postawienie kłamcy i szkodnika przed sądem to jest sposób (jeden ze sposobów) na wolne media w Polsce, a na pewno na poszerzenie zakresu tej wolności, ograniczanego nieustannie przez ludzi pokroju Czuchnowskiego. Dość było arbitralnego dyktatu, niedopuszczania do świadomości polskiej opinii publicznej ludzi inaczej myślących przez Dworaka i jego świtę, dość chamskich, niewybrednych napaści ze strony pałkarskiej iście prasy na tych, którzy ośmielali się widzieć przyszłość Polski inaczej niż Adam Michnik i jego dwór.

Więc w zasadzie… na Pan rację, Panie Lis.

Coś podobnego…

Wojciech Piotr Kwiatek

Źródło: www.sdp.pl