Prezydent Barack Obama podkreślił, że Stany Zjednoczone nie toczą samotnej walki przeciwko Państwu Islamskiemu. Dla Amerykanów jest niezwykle ważne, że w akcjach ofensywnych biorą udział także państwa Bliskiego Wschodu; dzięki temu radykalnym muzułmanom będzie trudno oskarżać USA o wojnę z islamem, skoro z ekstremistami walczą także kraje mahometańskie. Osiągnięta antyterrorystyczna koalicja to już dziś duży sukces dyplomatyczny Stanów.

Pentagon poinformował, że przeprowadzone ataki powietrzne okazały się skuteczne. Pomiędzy celami Amerykanów znalazła się także grupa terrorystów, która miała planować dokonanie zamachu terrorystycznego na Zachodzie – w Europie lub w USA. Chodzi tu o powiązaną z Al Kaidą „Grupę Khorasan”.

Warto zwrócić uwagę na wypowiedź gen. Williama C. Mayville’a Jr., który jest jednym z kierowników militarnej operacji w Iraku i Syrii. Powiedział dziennikarzom, że operacja powietrzna jest w fazie początkowej, a walka będzie trwała najprawdopodobniej „przez lata”.

Waszyngton podał ponadto, że w ostatniej operacji partycypowały następujące kraje: Jordan, Arabia Saudyjska, Bahrajn, Katar i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Nie wiadomo jednak na czym dokładnie polegała współpraca, bo nie podano żadnych szczegółów. Wymienione kraje nie musiały więc brać bezpośredniego udziału w atakach na pozycje Państwa Islamskiego.  Obama wyraził swoją wdzięczność wszystkim tym krajom podkreślając, że ich zaangażowanie to wyraźny znak, że walka w Syrii i Iraku nie jest wyłącznie walką Ameryki. Dodał, że już „ponad 40 państw zaoferowało pomoc w szerokich wysiłkach przeciwstawienia się zagrożeniu terrorystycznemu”.

Nie wiadomo w jakim kierunku rozwinie się teraz kampania militarna przeciwko Państwu Islamskiemu. Amerykanie zapewniają, że wspomniany atak na pozycje ekstremistów w Syrii „to dopiero początek”. Nieokreślona jest też rola rządu Baszara al-Asada w operacjach na terytorium Syrii. Waszyngton podał, że poinformował tamtejsze władze o planach operacji powietrznej; nie było jednak na tym polu żadnej współpracy. Zarazem rząd Asada nie próbował przeciwdziałać nalotom.

pac/washington post