Tomasz Wandas, Fronda.pl: Dziś kolejna rocznica obchodów Święta Odzyskania Niepodległości. Czy mógłby przypomnieć nam Pan Profesor, komu w istocie zawdzięczamy jej odzyskanie?

Prof. Wojciech Roszkowski, historyk: Odzyskanie niepodległości Polski, związane było niewątpliwie z korzystną koniunkturą międzynarodową, jak i z samą wolą, działaniem Polaków w różnych postaciach.

Dobra koniunktura międzynarodowa. To znaczy, jaka?

Jeżeli chodzi o koniunkturę międzynarodową, to niewątpliwie trzeba zwrócić uwagę na to, że najpierw państwa centralne pokonały Rosję, a następnie wygrały wojnę na Zachodzie. W ten sposób na ziemiach polskich wytworzyła się pewna próżnia, którą można było wypełniać. Oczywiście wypełnienie tej próżni mogło zakończyć się niepowodzeniem. Niewątpliwie w tej kwestii trzeba wziąć pod uwagę zasługi Piłsudskiego i Dmowskiego.

Czyje były większe?

Zasługi Piłsudskiego były większe. Przybywszy z Magdeburga do Warszawy, w sposób czynny opanował sytuację i w ciągu trzech miesięcy doprowadził do stworzenia państwa, które miało podstawy ustrojowe i uznanie międzynarodowe. Najkrócej trzeba by było powiedzieć, że jeśli nie był to cud, to na pewno mistrzowskie rozegranie gry w obliczu fali rewolucji ze Wschodu, Zachodu i Południa. Ustępowanie niemieckiej okupacji postępowało, trzeba było w jakiś „łagodny” sposób wyprawić ich wojska do domu. Później potrzeba było uspokoić prawicę – to wszystko się udało.

Jakie kroki wykonał Marszałek?

Piłsudski na początku stycznia dopuścił do prawicowego zamachu stanu, który się nie udał. Wyśmiał jego autorów, a następnie mianował rząd Paderewskiego, uzyskał uznanie międzynarodowe dla Polski, zorganizowano wybory pod koniec stycznia i na początku lutego sejm ustawodawczy uchwalił małą Konstytucję. Te trzy miesiące „siedzenia na wulkanie” doprowadziły do uspokojenia fali rewolucji, do zjednoczenia głównych sił politycznych. Dmowski odegrał w tym również czynną rolę, gdyż przekonywał licznych przywódców, iż Piłsudski na pewno nie jest zwolennikiem rewolucji bolszewickiej, jest jedynym czynnikiem na ziemiach polskich, który będzie potrafił opanować falę rewolucji. Dmowskiemu należy się uznanie za jego zaufanie do Piłsudskiego. W sensie politycznym oczywiście do końca mu nie ufał, gdyż z nim rywalizował, ale na pewno widział w Piłsudskim jedynego skutecznego realizatora koncepcji ugaszenia rewolucji na ziemiach polskich.

Na ile zainterweniował Bóg?

Tego nie wiemy. Czasami możemy dostrzec „palec Boży”, ale cudowność wydarzeń jest czasem bardzo trudna do zmierzenia.

A religijność Polaków? Jak ważną rolę odegrała w walce, jak ważną rolę nadal odgrywa?

Niewątpliwie odegrała niemałą rolę. Tak zwana „ulica”, nie poszła za bolszewikami. Ten niszczycielski żywioł, który obecny był w Rosji, którego duchowość wynikała z zaniku religijności, siał zniszczenie. Dziś rosyjscy historycy zgodnie podkreślają, że religijność Rosjan, zarówno tych "prostych" jak i tych z "salonu", stała się martwą literą. Polacy byli jednak pod wpływem kultury chrześcijańskiej i tak daleko się nie posunęli. Mieliśmy etykę, którą się kierowaliśmy i wiarę dzięki, której zwyciężaliśmy. Jest to oczywiście trudno mierzalne, i trudno to dokładnie udowodnić. Możliwe jest to tylko poprzez porównanie robotników polskich i rosyjskich.

O czym Pana zdaniem powinniśmy pamiętać, przy kolejnej rocznicy obchodów dnia odzyskania niepodległości?

O bohaterach takich jak: Piłsudski, czy Dmowski zawsze będziemy pamiętać. Na mnie ogromne wrażenie wywiera fakt, że w ciągu I wojny światowej tysiące Polaków zginęło w bratobójczej bitwie walcząc w mundurach obcych armii. Jest to fakt, o którym bardzo często zapominamy.

Czy przyczynili się oni do odzyskania niepodległości?

Trudno powiedzieć. Byli oni ofiarami wojny dzięki, której Polska  odzyskałaniepodległość. Warto byłoby czasem i o nich wspomnieć. Trudno ocenić jaki wpływ na niepodległość miała ich śmierć czy kalectwo. Pośrednio sama wojna zburzyła dawny porządek i pośrednio doprowadziła do niepodległości.

Co sądzi Pan, o tym, że prezydent Andrzej Duda zaprosił na obchody Donalda Tuska i że ten tym razem przyjął zaproszenie?

Polepszenie relacji powinno moim zdaniem odbywać się na gruncie prawdy. Myślę, że same gesty, jeżeli wiszą w próżni i są tylko pewną grą polityczną, nie powinny przekonywać nas do pełnego pojednania. W grze, którą podjął pan przewodniczący Tusk, brakuje pewnej wiarygodności i autentyczności. Jeżeli dotąd nie podejmował on zaproszeń i wielokrotnie wypowiadał się tak a nie inaczej, to poza złożeniem wieńca oczekiwałbym, aby zabrał głos trochę w innym duchu. Niech powie nam, co to znaczy, że przyjeżdża i jaki jest cel jego przyjazdu. Czy przyjechał uczcić niepodległość? Ja osobiście w to wątpię.

Dziękuję za rozmowę.