Wojciech Myślecki

Niewątpliwie od co najmniej trzech lat bardzo wyraźnie widać: świat jest w epoce Wielkiej Zmiany. Zachodzą procesy, które toczą się już od dłuższego czasu, często bywają niezauważane, ale ich oddziaływanie jest bardzo silne.

Z procesów, które od dwudziestu lat analizuję, najważniejsze jest powstawanie globalnego rynku kapitału i finansów. On pierwszy wyrwał się spod politycznej kontroli i na razie nie ma dlań istotnej przeciwwagi, nie istnieje bowiem – może na szczęście – rząd światowy. Rynek ten zaczyna niebezpiecznie destabilizować sytuację na świecie, ponieważ siły polityczne nie są w stanie skutecznie temu przeciwdziałać. Była pewna nadzieja, lokowana w kapitale wiedzy, gdyż jest on również ulotny, jest też de facto przepływem informacji w gęstej sieci powiązań ludzi, którzy tę wiedzę posiadają, rozwijają, organizują, wykorzystują zarówno w gospodarce, jak i w kulturze i cywilizacji. Okazało się, że kapitał wiedzy nie przekłada się jeszcze na czynnik równoważący kapitał finansowy.

Koncentracja bogactwa

Po krótkim okresie optymizmu po upadku komunizmu, zachłyśnięcia się demokracją, wolnością, społeczeństwem obywatelskim, ponownie wchodzimy w erę cofania się świata, nie tyle w rozwoju, ile w rozkładzie bogactwa.

Znana jest książka Thomasa Piketty’ego – bardzo pracowitego i skrupulatnego francuskiego ekonomisty, który na 700 stronach swojego dzieła wykazał dobitnie, że cofnęliśmy się do struktury bogactwa, charakterystycznej dla ery pierwszego, dzikiego kapitalizmu, rodzącego się na gruzach systemu feudalnego.

Obecnie w rękach jednego procenta najbogatszych mieszkańców ziemi została skoncentrowana taka sama ilość bogactwa, jaką dysponuje pozostałe 99 procent ludności. Przekładając to na bardziej wymierne liczby, w 2015 roku osiemdziesięciu najbogatszych ludzi świata kontrolowało fortunę równą majątkom 3,5 miliarda najbiedniejszych, czyli prawie połowy mieszkańców naszego globu. W Rosji 111 miliarderów posiada 20 procent całego majątku kraju. W Chinach jeden procent najbogatszych ma w rękach 30 procent bogactwa wszystkich gospodarstw domowych, w Stanach Zjednoczonych jeden procent najbogatszych posiada równowartość czterdziestu paru procent bogactwa narodowego. Nastąpiła ponownie szybka koncentracja majątku, a równocześnie niezwykle spadła marża, czyli wartość dodana produkcji realnej, która od wielu lat plasowała się średnio na poziomie 1–2 procent. Natomiast średnia marża w obrocie kapitału to 4–5 procent.

Wyraźnie widać, że koncentracja bogactwa w wyniku obrotu kapitału i finansów jest dużo bardziej efektywna, co bardzo ogranicza zasoby własne i zdolności odtwarzania się gospodarki realnej.

Zaczynamy żyć w świecie, w którym ciężka praca, wymierna myśl konstrukcyjna i technologiczna, coś co jest siłą gospodarki, staje coraz mniej wartościowe. Wyraźnie widać deprecjację pracy ludzkiej.

Żyjemy więc w dziwnym świecie, niektórzy nazywają to turbokapitalizmem, inni mówią o kapitalizmie globalnym. W każdym razie problemów z tego tytułu jest coraz więcej. Osobiście upatruję objawy narastającej destabilizacji świata właśnie w tej niesłychanej nierównowadze bogactwa i zdeprecjonowaniu realnej gospodarki. Jest to dla mnie przykre, bo z wykształcenia jestem inżynierem i wiem, ile trudu i wysiłku trzeba włożyć, żeby solidnie prowadzić firmę, projektować i produkować. Na dodatek nie ma żadnej sensownej koncepcji, która by wskazywała drogę, jak z tego wyjść.

Wielkie ideologie końca XIX i XX wieku wyczerpały swoje możliwości. Nie ma idei, która porwałaby ludzi, nie ma koncepcji filozoficznej, która objaśniałaby, albo przynajmniej próbowała objaśnić nasz współczesny świat. Żyjemy w świecie, którego w zasadzie nie rozumiemy. Kapitał wiedzy nie daje na to odpowiedzi.

CZYTAJ DALEJ NA: WSZYSTKOCONAJWAZNIEJSZE.PL