Czym jest sumienie w naszym życiu najlepiej można zobaczyć, zestawiając je z fałszy­wym sumieniem, jakim jest np. superego, czy „sumienie totalitarne”, które  potrafią wytworzyć w człowieku „inżynierowie sumień” w totalitarnych społeczeństwach, albo zwykłe myślenie kierowane kompleksami, zranieniami czy skrupułami.

Te ostatnie mają w sobie coś z natręctwa, wprowadzającego niepokój do serca. Nękają nas nieustannie wyrzutem: „Jak mogłeś się tak zachować!? Tak się nie robi!? Co inni o tobie powiedzą!?” Charakterystyczne jest przy tym, że człowiek czuje się wówczas pod pręgierzem sądu. Staje przed trybunałem jakiejś wyobrażonej zbiorowości, albo kogoś konkretnego, wraca do sytuacji i skręca go wewnętrznie, że zrobił coś, czego się nie robi, bo… nie wypada, bo tak nie wolno… Ważny przy tym jest brak miłosierdzia – ocena negatywna jest bezwzględna. Podobnie wówczas, gdy czujemy nakaz czynienia czegoś – i on także jest natrętny, bezwzględny, nielitościwy. Przy czym zarówno nakaz jak wyrzut mogą dotyczyć postępowania, gestu, wypowiedzi dobrej lub złej w sensie moralnym. Na przykład wśród młodzieży w wielu grupach nie wypada być grzecznym, uprzejmym i pilnym uczniem. Presja środowiska wytwarza taki wewnętrzny mechanizm. To samo może dotyczyć „do­brych” zachowań, np. wykonywanie w pewnych sytuacjach pobożnych gestów, których kiedy indziej nie wykonujemy, bo nie czujemy się do nich przymuszeni. Niezależnie od tego, czego skrupuły dotyczą, charakterystyczne jest jego natręctwo i niepokój.

Sumienie nie gada, nie jest natrętne. Ono milczy, a z jego milczenia rośnie wina lub dobra wiara człowieka. Wina skłania do skruchy, do wyznania jej.

Ta potrzeba świadczy o całkowicie osobowym wymiarze głosu sumienia. Wyznanie, do którego sumienie skłania, skierowane jest do kogoś, kogo pragniemy błagać o przebaczenie i przywrócenie więzi miłości. Każde wyznanie ze swej istoty jest wyznaniem miłości. Tak jest przy wyznaniu, jakie oblubieniec składa oblubienicy. Podobnie wyznanie wiary także jest wyznaniem miłości, bo wiara w sensie biblijnym oznacza zawierzenie. Wyznanie winy z kolei, będąc wyznaniem zdrady, jednocześnie jest pragnieniem odrodzenia więzi miłości.

Sumienie jest na wskroś osobowe i pierwotnie odnosi się do relacji osobowej. Jego wyrzut wskazuje przede wszystkim na zdradę, a wtórnie dopiero na przekroczenie prawa. W ten sposób sumienie jest stróżem więzi osobowej człowieka z Bogiem. Dlatego autentycznego głosu sumienia należy szukać w wątku osobistych odniesień do Boga. Każdy w swoim życiu nieraz doświadczył osobistych wezwań pochodzących od Boga. Jak na nie odpowiadamy? Co robimy z nimi później, gdy uchylamy się od autentycznej odpowiedzi? Reakcja na te pytania ujawnia nasze otwarcie na głos sumienia albo wskazuje na próbę jego wyeliminowania. Sumienie pyta: „Gdzie jesteś? Kim się stajesz, zagłuszając wewnętrzny głos?” Pytanie jest pełne troski i wezwania do powrotu. Zawsze jest ono wezwaniem prowadzącym do wolności człowieka, nigdy nie jest zniewalające, nie jest siłą, która zmusza. Wyczuwa się w nim nadzieję na miłosierdzie, przebaczenie i wolność. To nasz bunt wewnętrzny, który w istocie jest naszym udziałem w odrzuceniu miłosiernego Boga, nie pozwala się nam uniżyć i wyznać grzech. Jeszcze lepiej widać działanie sumienia, kiedy doszło do wyznania winy, jak już mówiliśmy, przynosi ono wówczas pokój i radość, które są znakami prawdziwego działania Ducha Świętego w naszym sercu.

Wydaje się, że w wielu przypadkach fałszywie za sumienie uważa się natrętne mechanizmy wewnętrzne. Stąd trudności w mó­wieniu o sumieniu i apelowaniu do niego. Jeżeli ktoś rozumie pod słowem sumienie owe mechanizmy, to ten apel brzmi jak farsa, obłudna próba manipulacji, wprowadzenia czło­wieka w kompleksy i skrupuły, uczynienia go zalęknionym i poddanym na sterowanie przez tych, którzy ustalają normy. Myślę, że współczesny bunt wobec moralnych apeli, jaki można dzisiaj dostrzec, tutaj ma  swoje korzenie. Czując zagrożenie manipulowania swoją wrażliwością, człowiek czuje zagrożenie własnej godności i buntuje się. Chce być wolny, chce sam decydować o swoich wyborach. Taki bunt, okazuje się, prowadzi często do innego zniewolenia, bardziej podstępnego, bo bardziej zakamuflowanego, nieuświadomionego, kiedy to wyborami w sposób jeszcze bardziej bezwzględny rządzą anonimowe, nieujawniające się wprost autorytety: mody, naciski grupy, podsuwane kalki myślowe. Wszystko to dzieje się zazwyczaj pod sztandarami wolności. W takim kontekście tym ważniejsze wydaje się przywrócenie właściwego sensu pojęciu sumienia.

W opozycji do głosu sumienia pojawia się wewnątrz nas inny głos: pokusa, która do czegoś skłania. Pozwolę sobie przytoczyć fragment znakomitego tekstu na ten temat:

Asceci drobiazgowo opisują postępy zła, obnażają w su­mie dosyć prostacką technikę czy mechanizm kuszenia.

Pierwszy krok do zarażenia to przedstawienie, obraz, idea, pragnienie przenikające ducha; coś bardzo ulotnego, co nagle się wyłania i przyciąga naszą uwagę. Z pod­świadomości apel ten dochodzi do świadomości i usiłuje się tam zatrzymać. To jeszcze nie jest grzech, do tego jeszcze daleko, ale jest to obecność sugestii. To w tym najwcześniejszym momencie natychmiastowa reakcja czuj­nej świadomości jest decydująca. Pokusa zostanie albo odpłynie. Mistrzowie duchowi posługują się często spoty­kanym na pustyni obrazem i mówią: ,,ugodź węża w gło­wę, zanim wpełznie do celi”; jeśli wąż cały się wśliźnie, walka będzie nieporównanie bardziej żmudna.

Jeśli uwaga nie zareaguje, następną fazą jest upodobanie. Uwaga życzliwa wobec kuszącego nagabywania rozpo­czyna przyjemną grę i staje się postawą dwuznaczną, będąc już wspólniczką. Święty Efrem mówi o „miłej rozmowie” duszy z uporczywą sugestią.

Przyjemność przez antycypację, chwilowo w wyobraźni, znaczy trzeci etap. Milcząca zgoda, niewyznane przy­zwolenie kierują ku spełnieniu, które ocenia się jako moż­liwe, ponieważ namiętnie godne pożądania. W zasadzie decyzja już została podjęta; przy rzeczywistym pożądaniu danego obiektu grzech dokonuje się w umyśle. To słowa Ewangelii o nieczystym spojrzeniu, w którym cudzo­łós­two już zostaje popełnione.

W czwartej fazie dany akt konkretnie się dokonuje. Sta­nowi on początek namiętności, pragnienie odtąd nie­ugaszone. Namiętność, stawszy się przyzwyczajeniem, neu­tralizuje wszelki opór. Osoba rozpada się w przyzna­niu do bezsilności, zostaje zniewolona i zmierza ku nie­ubłagane­mu końcowi: rozpaczy, straszliwej acedia, nie­sma­kowi albo niepokojowi serca, szaleństwu albo samo­bój­stwu, tak czy inaczej, ku duchowej śmierci (Paul Evdokimov)

Pokusa sprytnie podsuwa coś, sugeruje, działając na naszą pożądliwość. Zawsze działa ona zgodnie z naszymi upodobaniami, pragnieniami i wyobrażeniami. Sumienie czy to wzywając nas do podjęcia czegoś, czy to wskazując nasze słabości i zło, o których nie chcielibyśmy słyszeć i często wręcz panicznie bronimy się przed ich uznaniem, wymaga od nas trudu decyzji wbrew naszym upodobaniom i oczekiwaniom. Pokusa natomiast przeciwnie – żeruje na upodobaniach. Stojący za nią Szatan bardzo łatwo potrafi się ukryć, bo to sama nasza pożądliwość nas kusi i zachęca do przekroczenia przykazania. Tak było w raju w scenie kuszenia Ewy. Szatan nie mówił: zerwij! On jedynie podważył wiarygodność słów Boga. Ewę skusiła jej własna pożądliwość.

Pokusa obiecuje coś „dobrego”, przyjemność łatwo osiągalną, jednocześnie bagatelizując trudności i opory moralne. Rozpoczyna się od wstępnego dialogu, który wytwarza wyobrażenie. Akcent pada na przyjemności. Głos sumienia przeciwnie – nie daje łatwej pociechy, czasami wręcz przeraża nas trudem,  np. ciężarem wyznania winy, uniżenia się. Przerażenie samo jest pokusą przeciwną sumieniu. Niemniej znowu najważniejszym kryterium rozeznania są owoce. Pokusa, obiecująca przyjemność, pozostawia po sobie niepokój, gorycz, jakieś niezadowolenie i stąd budzi potrzebę ponownego jej zaspokojenia a jednocześnie usprawiedliwienia. Obietnica nie okazuje się prawdziwa. Natomiast pójście za głosem sumienia wprowadza w serce radość pokoju. To, co trudne, okazało się wyzwalające, dające poczucie lekkości zgodnie z tym, co zapowiedział Pan Jezus:

Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem słodkie jest moje jarzmo, a moje brzemię lekkie (Mt 11,28–30).

Owoce sumienia są wspanialsze niż to, czego byśmy się spodziewali. To także jest wyraźnym znakiem Bożego działania. Bóg zawsze daje według swojej miary, a nie miary człowieka, zawsze daje więcej niż oczekujemy.

Fragment książki Dar sumienia Włodzimierza Zatorskiego OSB