"Przede wszystkim wojna polsko – polska, brak konsensusu i głupota. To są podstawowe wyzwania. Podstawowe, nie dlatego, że największe, ale dlatego, że o ile  na zewnętrzne zagrożenia mamy bardzo ograniczony wpływ to już porządek we własnym kraju – o ile oczywiście nie jesteśmy jakoś szczególnie niedojrzali – możemy chyba zrobić. A jeśli nie możemy, to znaczy, że jesteśmy niedojrzali. A jeśli tak, to nie mamy się po co pchać do poważnej światowej polityki. To naprawdę proste. Marszałek Piłsudski powiedział kiedyś brutalnie „Wam kury szczać prowadzać, a nie politykę robić”. Mamy naprawdę mało czasu na udowodnienie światu (i sobie), że jako naród nadajemy się do czegoś więcej niż owo „prowadzanie kur”" - mówi Witold Jurasz w ankiecie "Teologii Politycznej. 

Pytany o to, jak przygotowywać się na kolejne dziesięciolecie w polityce zagranicznej, Jurasz odparł:

"Czasy są tak bardzo niestabilne, że powinniśmy się przygotować i prowadzić politykę tak, jakbyśmy z góry właśnie założyli, że przyszłość jest niewiadomą. Może być tak, że Zachód przetrwa ten kryzys i będzie miał się dobrze, system się niewiele zmieni, a Donald Trump okaże się prezydentem mało różniącym się od poprzedników, Rosja osłabnie, a ceny surowców spadną i utrzyma się taki stan rzeczy, jaki był do tej pory. Fukuyama zaś okaże się jednak geniuszem i tylko pośpieszył  się z ogłoszeniem końca historii o kilkanaście lat.

Może jednak zrealizować się zupełnie inny scenariusz. Może być tak, że dojdzie do wielkiego dealu z Rosją przeciw Chinom. Tak jak kiedyś był deal z Chinami przeciwko Sowietom. Kryzys emigracyjny może wybuchnąć ze zdwojoną siłą. Unia Europejska może być poddawana dalszym wstrząsom.

My musimy prowadzić politykę nastawioną na kilka scenariuszy równocześnie, przy czym nie zmieni się jedno. Jak nie mieliśmy wschodniego wektora polityki zagranicznej (w sensie alternatywy) tak nie będzie go mieć. To nasza słabość, która ogranicza nasze pole manewru, bo nic wskazuje na to, by Rosja miała nagle przestać prowadzić rewanżystowską politykę. No chyba, że dojdzie do bardzo głębokiego przewartościowania relacji Zachodu z Moskwą, ale w to nie wierzę. Skądinąd, skoro już o tym mowa, to dodam, że tak jak handel, tak i gra to kluczowy element dyplomacji. My w sensie gry zachód vs. wschód grać nie możemy, ale często zapominamy, nawet tam gdzie grać możemy, że należy to robić. Za często zajmujemy się w dyplomacji wartościami (którymi z natury trudno grać), a za rzadko interesami.

Mam wrażenie, że prawicowi politycy już postawili krzyżyk na Unii Europejskiej i dotychczasowej architekturze bezpieczeństwa. Jest to zbyt przedwczesny wniosek, bo ten system owszem znajduje się w kryzysie, trzeszczy, ale jednak trwa. I oby trwał dalej".

Całość czytaj na łamach "Teologii Politycznej"

ol/teologiapolityczna.pl