Fronda.pl: Ostatnio członkowie partii Zmiana protestowali przeciw obecności wojsk amerykańskich w Polsce. Jakby Pan skomentował tę postawę?

Witold Jurasz, Ośrodek Analiz Strategicznych: Szkoda, że nie protestowali przeciw rozmieszczaniu Iskanderów w Obwodzie Kaliningradzkim, przeciwko planom dyslokacji rosyjskiego lotnictwa na Białorusi czy też wreszcie przeciw napaści Rosji na Ukrainę. Od lat wiadomo, że istnieje taka kategoria jak pożyteczni idioci – wszelkiej maści pacyfiści, którzy jak agresor szykuje się do wojny protestują przeciwko temu, żeby ew. ofiara się zbroiła w celu obrony. Myślę, że członkowie partii Zmiana powinni intensywniej zająć się tym, by wyciągnąć swego przywódcę z aresztu śledczego, w którym jest osadzony w związku z postawionymi mu zarzutami szpiegostwa. Skądinąd w ogóle nie wiem czy warto tracić czas na zajmowanie się jakąś nieistotną kanapową partyjką. Mam wrażenie, że uwaga osób, które starają się zwalczać prorosyjskie wpływy w Polsce, zdecydowanie w zbyt dużym stopniu skupia się na siłach skrajnych, takich jak partia Zmiana. Można by się zastanowić, czy takie siły nie odwracają naszej uwagi od tego, co tak naprawdę jest zagrożeniem, a nawet – idąc dalej – czy ruchy otwarcie prorosyjskie nie są tworzone właśnie po to, by skupiać na sobie uwagę, równocześnie odwracając ją od spraw istotniejszych.

Przy okazji przyjazdu wojsk amerykańskich, Robert Winnicki powiedział, że w partii rządzącej są osoby, które deklarują, że im ostrzej na linii Polska-Rosja, tym lepiej. Jakby Pan podsumował tego rodzaju retorykę?

Niektóre wypowiedzi przedstawicieli naszych władz są na pewno niepotrzebne. W polityce zagranicznej należy być twardym w treści, a nie w formie. W tym sensie p. Winnicki ma rację, ale niestety tylko w tym, bo mam wrażenie, że antyzachodnie resentymenty powodują, że nie zauważa, że Polska – chce czy nie chce – grać z Rosją przeciw Zachodowi nie może. Nie może, bo Rosja jest agresywna i neoimperialna i to ona, a nie Zachód, jest zagrożeniem dla Polski. Pan Robert Winnicki jest niewątpliwie człowiekiem wybitnie inteligentnym, szkoda tylko, że wykorzystuje swój potencjał intelektualny w taki nienajlepszy chyba jednak sposób. Inna sprawa, że może dlatego jego partia w sondażach jest niezmiennie na granicy błędu statystycznego.

Czy te środowiska, choć mało znaczące, mogą być jednak według Pana silniej wspierane? Rosja będzie zainteresowana wzrostem ich znaczenia? Mogą być one wspierane finansowo przez Moskwę?

Nie mam podstawy, żeby wypowiadać się o bezpośredniej inspiracji, czy pieniądzach płynących z Rosji do kieszeni konkretnych ugrupowań czy osób. W ogóle uważam, iż jest problemem w Polsce to, że zarówno prawica popierająca PiS, jak i przeciwna strona zaczęły się posługiwać wyrażeniami „rosyjski agent”, czy „szpieg” w sposób zupełnie dowolny. Jest to po pierwsze głupie, ponieważ niedługo słowa „agent”, czy „szpieg” przestaną robić wrażenie na kimkolwiek, skoro wszyscy są agentami i szpiegami. Po drugie jest to podłe i nieuczciwe. Podłością jest np. mówienie przez podobno poważnego urzędnika państwowego o profesorze Rotfeldzie w kontekście jego wizyt w Moskwie, że jechał do swoich „mocodawców”. To skandaliczne i zwyczajnie w świecie chamskie. Równie skandaliczne jest jednak wysuwanie oskarżeń o bycie „rosyjskim łącznikiem” w stosunku do szefa Narodowego Centrum Studiów Strategicznych. Owszem, był on powiązany biznesowo z osobą, w stosunku do której można mieć pytania, ale sam jest osobą, wobec której trudno wysnuć jakieś zarzuty, a już na pewno nie da się nazywać Jacka Kotasa „rosyjskim łącznikiem”. Miarą paranoi jest to, że nawet mnie – gdy zaprotestowałem przeciw takim metodom, które zastosowano ws. do szefa NCSS – już za sam fakt sprzeciwu wobec takich metod pewien gentleman w swej narkotycznej chyba wizji zaczął nazywać agentem. I tylko z litości i poczucia pogardy dla takiej głupoty nie pozywam go do sądu.

Zabawne skądinąd, że publicysta Gazety Wyborczej z jednej strony i działacz PiS z drugiej posługują się tymi samymi metodami. Zawsze będę przeciw takim ubeckim metodom - przeciw niszczeniu ludzi za pomocą pomówień, przeciwko niszczeniu ludzi tylko dlatego, że może coś przy okazji przylgnie do nich, lub – jak w tym wypadku – do b. szefa NCSS, a dziś wiceministra obrony – Tomasza Szatkowskiego (bo przecież o niego, a nie o J. Kotasa chodziło). Czas może, żeby ludzie normalni z jednej i z drugiej powiedzieli nieodpowiedzialnym fanatykom z obu stron, żeby się mocno puknęli w głowę, bo to, co robią jest dokładnie tym, czego chce Kreml.

Możemy spodziewać się liczniejszych protestów przeciw wojskom amerykańskim w Polsce?

Nie sądzę. Powód jest prosty. Podejrzewam, że większość Polaków nie zwariowała.

Dziękujemy za rozmowę.