,,Dziś mamy w Polsce sowietoelity, motłochoelity, które same zadekretowały, że są elitami i przez długi czas udawało im się jechać na grzbiecie polskiego konia. „Dojedź polskie państwo niemiłosiernie” – bo znakiem rozpoznawczym motłochoelit, który odróżnia ich od elit w rozumieniu arystotelesowskim, ale także tradycyjnym, jest to, że motłochoelity lubią żyć, pić i bawić się na koszt cudzy, za pieniądze publiczne. To odróżnia motłocholity od elit prawdziwych, których jest coraz mniej w świecie w ogóle'' - mówi Witold Gadowski w swoim najnowszym felietonie. 

- Wszystkie mniejszości są bardzo solidarne i bardzo się popierają. Solidarność motłochoelity też jest dosyć duża, ponieważ motłochoelita ma świadomość swojej tymczasowości, swojej intelektualnej szczupłości, tego, że bezprawnie okupuje miejsce, w którym w tej chwili przyszło jej zasiadać i że przyjdą kiedyś ci, którym się to miejsce naprawdę należy i pogonią tych Timmermansów, Verhofstadtów, Junckerów i Tusków tam, gdzie ich prawdziwe miejsce - dodawał Gadowski.