Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: Jarosław Kaczyński podczas wtorkowych obrad Sejmu użył wobec polityków opozycji bardzo mocnych słów. Opinie dziennikarzy, publicystów, komentatorów, są bardzo podzielone. Niektórzy twierdzą, że prezes PiS powiedział tym politykom po prostu prawdę, inni, że wykazał się niepoczytalnością, jeszcze inni rozdzielają tu punkt widzenia polityczny i ten czysto ludzki: politycznie nie do przyjęcia, ale „po ludzku”- nawet zrozumiałe

Witold Gadowski, publicysta, dziennikarz śledczy: Faktycznie, można to w ten sposób rozpatrywać. Z jednej strony bowiem była to bardzo przykra wypowiedź, która nie powinna się zdarzyć publicznie. Z drugiej strony jednak rozumiem, że człowiek, który przez cały czas jest atakowany, człowiek, na którym skupiona jest agresja wpływowych grup,które w tej chwili tracą poparcie i te właśnie wpływy; wobec którego mnożone są przeróżne, często bardzo wyrafinowane prowokacje, może nie wytrzymać. Jarosław Kaczyński po prostu nie wytrzymał nerwowo i padły takie słowa. Szkoda, że padły, nie było to dobre, choć z drugiej strony prezes PiS nie powiedział niczego, co by mnie zbulwersowało i czego bym nie wiedział. Chodzi tu jednak o formę tych słów.

Opozycja domaga się przeprosin, zaś była premier, Ewa Kopacz, zapowiadała pozew zbiorowy

Przy tym, co wygadywali ludzie z Platformy Obywatelskiej, Nowoczesnej czy PSL-u, przy tych pokładach chamstwa i arogancji, reakcja Jarosława Kaczyńskiego naprawdę nie jest niczym bulwersującym. Chamstwo powoduje chamstwo, wulgarność powoduje wulgarności i Kaczyński, niestety, dał się sprowokować. A prowokowany przez chamów i ludzi bez kultury, którzy takie rzeczy często robią na zlecenie, jest przez cały czas. Nie widzę w tym żadnej konieczności przepraszania... Niech wytaczają pozwy, niech robią, co chcą. Tracą władzę, więc słychać ich łabędzi śpiew.

A może reforma sądownictwa to dla opozycji ostatnia okazja, żeby jakoś wykazać się, zaistnieć, wpłynąć na opinię publiczną?

Reforma sądownictwa pokazała, jak wielkie wpływy mieli w tym środowisku i jak bardzo ich teraz bronią. Pokazuje to, że wiele sądów było nieuczciwych i działało na polityczne zamówienie. Teraz powinno się to zmienić.

Co jeszcze, Pana zdaniem, jest największym problemem wymiaru sprawiedliwości w Polsce? Kolejne badania opinii publicznej pokazują, że Polacy nie są zadowoleni z funkcjonowania sądów, nie mają zaufania do przedstawicieli środowiska sędziowskiego, w mediach niemal codziennie słyszymy o przypadkach obywateli pokrzywdzonych decyzją sądu. Politycy PiS podkreślają, że reformę wymiaru sprawiedliwości zapowiadali od dawna, utrzymują, że to odpowiedź na oczekiwania Polaków

Wszyscy, którzy mieli do czynienia z sądami, a ja niestety mam z nimi do czynienia, wiedzą, że nie było w nich sprawiedliwości lub było jej mało, dużo za to stronniczości politycznej wobec strony, która właśnie traci władzę. Tutaj potrzeba zmian.

Jak to możliwe, że obszar tak ważny dla funkcjonowania państwa nie został po 1989 roku oczyszczony, zreformowany?

Przede wszystkim nie został zdekomunizowany, oczyszczony z wpływów bezpieki. Co prawda, biologia trochę „czyści” to środowisko, jednak, niestety, sukcesje rodzinne i towarzyskie bardzo niszczą wymiar sprawiedliwości.

W poniedziałek w Sejmie miało miejsce wysłuchanie publiczne, podczas którego część przedstawicieli środowiska sędziowskiego mówiło: „Mam 41 lat, nie mogę być skażony komunizmem”, mówi się, że przeciętny sędzia ma 39-40 lat. Czy problem tkwi w ludziach, którzy przygotowywali dzisiejszych sędziów do wykonywania tego zawodu?

To kwestia nauczycieli, autorytetów i osób wpływowych w tym środowisku i sposobu, w jaki tworzyli to środowisko. I ci ludzie, niestety, byli skażeni komunizmem, powiązaniami ze służbami specjalnymi.

Na biurku prezydenta leżą dwie ustawy, debata sejmowa nad tą trzecią jest, jak widzimy, bardzo burzliwa. Prezydent zabrał wczoraj głos w sprawie reformy sądownictwa. Czy to był jakiś „bunt” wobec partii, z której się wywodzi, czy też próba ułagodzenia sytuacji?

Szczerze? Mogę powiedzieć tylko tyle, że postawy prezydenta nie rozumiem...

Czy rząd PiS, w obliczu tak potężnego oporu i tak ostrej debaty, może wycofać się z wdrażania tej reformy, choćby częściowo?

Chciałbym, żeby nie wycofywał się z tej radykalnej reformy sądów. Jeżeli wycofa się, będzie to oznaczało częściową kapitulację przed tym czerwonym układem, ponieważ sądy nigdy, od czasów PRL, nie zostały oczyszczone.

Bardzo dziękuję za rozmowę.