Bronisław Wildstein w rozmowie z pismem "Teologia Polityczna Co Tydzień" powiedział, że "w liberalnej demokracji" nie mają rządzić wyborcy, a elity bronią jej "z wszelkich możliwych sił".

Publicysta wyraził swoją opinię na temat tzw. "liberalnej demokracji", które to pojęcie kojarzy się według niego z "demokracją ludową". Jak mówił: "W „liberalnej demokracji” nie mają rządzić wyborcy. Na ostatnim Kongresie Prawników Polskich luminarz tychże, prof. Popiołek, , stwierdził że suwerenem w demokracji liberalnej, którą on nazywał prawną, nie są wyborcy, tylko wartości, co jest zresztą niezwykle słabą metaforą, ponieważ wiemy, że wartości same z siebie mają kłopoty z działaniem i ktoś musi je reprezentować".

Wildstein dodawał, iż "W tej chwili mamy do czynienia z buntem narodów. Zaczęło się to na Węgrzech i w Polsce, gdzie zostały wybrane te partie, które, zdaniem dominujących elit, nigdy nie powinny objąć władzy. Stało się tak również w Stanach Zjednoczonych, gdzie na prezydenta został wybrany Donald Trump. W Europie ten sprzeciw cały czas narasta".

Co więcej Bronisław Wildstein podkreślał, że "Te procesy pokazują, że nie jesteśmy żadną peryferią, gdyż zaczynają się u nas. Rządy na Węgrzech czy w Polsce są klasycznie konserwatywnie i chcą odbudować porządek ideowy. Odwołują się do pewnych trwałych podstaw, zasad, wartości, do tożsamości narodowej. ideologii". W konsekwencji, jak zauważył publicysta, wywołuje to reakcję w postaci oburzenia ze strony elit liberalnych.

krp/teologiapolityczna.pl, Fronda.pl