Księżmi w nadchodzących dniach będziemy się zajmować z dwóch co najmniej powodów. Po pierwsze, dlatego że rozpoczynamy tydzień modlitw o powołania kapłańskie i zakonne: raczej o dobre niż o liczne. Kapłaństwo ani życie konsekrowane nie są bowiem dla tych, o których – ze względu na ich ułomności czy dewiacje – trudno powiedzieć, że rezygnacja z założenia rodziny byłaby dla nich jakimkolwiek poświęceniem. Nie jest również dla tych, którzy szukają prestiżu, ustawienia się w życiu czy łatwego zarobku. Nasze czasy boleśnie weryfikują intencje w tych sprawach. Dzisiaj być księdzem to coraz bardziej być na cenzurowanym. Dlatego trzeba się modlić o takich powołanych, którzy z Bożą pomocą sprostają czekającym ich wyzwaniom.

Drugi powód zajmowania się księżmi to zbliżająca się właśnie 70. rocznica wyzwolenia przez wojska amerykańskie niemieckiego obozu zagłady w Dachau k. Monachium. Z tej racji 29 kwietnia przybędzie do KL Dachau ogólnopolska pielgrzymka duchowieństwa, kleryków i wiernych, aby uczcić pamięć męczenników i ofiar tego obozu. KL Dachau w latach 1940-1945 był głównym miejscem eksterminacji duchowieństwa katolickiego w Europie, szczególnie duchowieństwa polskiego. Na 2720 więzionych tam księży aż 1777 to byli Polacy. A wśród 1030 zamordowanych tam księży aż 868, czyli 85 proc., było Polakami!

Heroizm polskich księży w KL Dachau zasługuje na szczególną uwagę. Po czterdziestogodzinnym transporcie w bydlęcych wagonach, bez jedzenia i picia, byli pędzeni jak przestępcy do obozu, na którego bramie widniało szydercze „Arbeit macht frei”. Pozbawieni rzeczy osobistych, brewiarzy, odzieży, a nawet imienia i nazwiska, byli tylko numerem tatuowanym na przedramieniu. Stali w jednym szeregu biskupi, prałaci, kanonicy, proboszczowie, wikariusze i klerycy, całkowicie obnażeni, jak Chrystus przed ukrzyżowaniem. Tutaj nie miały już znaczenia tytuły, kolorowe guziki i sznurki. Ci dostojniejsi, aby przetrwać, byli zdani na pomoc tych mniej dostojnych, lecz młodszych. Wszystkich informowano, że Żyd może w obozie przeżyć miesiąc, „polski klecha” zaś – najwyżej dwa miesiące, a jedyne wyjście z obozu prowadzi przez komin.

Codziennie towarzyszył im niemiłosierny głód, choroby i wszy. Dziesiątkowała ich katorżnicza praca, wymyślne tortury i pseudomedyczne eksperymenty. Byli mordowani w komorach gazowych, wieszani na szubienicach, katowani nahajkami podczas pracy na plantacjach i w kamieniołomach, topieni w beczkach z fekaliami, a nawet koronowani drutem kolczastym w Wielkim Tygodniu – jak „ten Żyd”, któremu służyli. Największą jednak katorgą – stosowaną wyłącznie wobec polskich księży – było pozbawienie ich możliwości udziału we Mszy Świętej, która od stycznia 1941 roku była odprawiana w baraku 26, przeznaczonym dla księży niemieckich, austriackich, francuskich, czeskich i innych. Polskim księżom odebrano to prawo 18 września 1941 roku, po tym jak na placu apelowym przez kilka godzin próbowano ich zmusić do podpisania volkslisty. Miłości do Polski nie wyparł się żaden. Nawet za cenę udziału w Eucharystii! Co to znaczy dla księdza, zrozumieć może tylko drugi ksiądz.

Odtąd do polskich księży, stłoczonych w barakach 28 i 30, docierały jedynie łacińskie śpiewy współbraci innych narodowości z sąsiedniego baraku. Polskość miała tu swoją cenę. Nawet obozowi oprawcy nie mogli pozbawić polskich księży miłości do Boga i Ojczyzny. Heroizm naszych kapłanów w KL Dachau dostrzegł Kościół powszechny, wynosząc na ołtarze aż 43 spośród nich. Śmiercią męczeńską zmarło zapewne jeszcze kilkuset innych. Ze względu na nich KL Dachau jest dla nas nie tylko symbolem przemocy i śmierci, ale również miejscem świętym – podobnie jak Golgota.

Pamięć o świadectwie wiary i krwi męczenników z KL Dachau jest ważną częścią tożsamości kapłańskiej, polskiej i europejskiej, której nie wolno nam zatracić. Zwłaszcza teraz, kiedy w Niemczech i w innych krajach odżywają totalitarne lub antykatolickie tendencje, gdy winy za zbrodnie zaczyna się przerzucać na ofiary, a księża bywają ciągani po sądach za swoje kazania. W historii europejskiej demokracji to już kiedyś było. KL Dachau utworzyły przecież demokratycznie wybrane władze europejskiego państwa! Dlatego ta wymowna pielgrzymka polskich księży do KL Dachau potrzebna jest nie tylko Kościołowi, ale także Polsce, Niemcom i całej Europie. Żeby ta historia nie mogła się już nigdy powtórzyć.

Ks. Henryk Zieliński/Idziemy