Poseł PSL w rozmowie z tygodnikiem "Wprost" mówi o tym, jak przeżywa wraz z rodziną Święta Wielkanocne. "Tradycyjnie, w domu z rodziną, w sobotę święconka, a w niedzielę obowiązkowo msza święta. Kiedyś, jak byłem młodszy chodziłem, na rezurekcję o 6 rano. Teraz już tego nie robię. W niedzielę rano wielkanocne śniadanie z dużą ilością jajek w różnej postaci. Natomiast drugi dzień świąt to obowiązkowe dyngowanie, które nie dotyka nas mężczyzn a kobiety, które nam się nawiną pod rękę. Także troszeczkę dostają albo gałązkami brzozy albo jałowca, żeby trochę szczypało. Natomiast dzieci, bo mam małego synka, szukają zajączka".

Na pytanie czy "Czy nie obawia się pan, że Wielkanoc zostanie skomercjalizowana jak Boże Narodzenie?", Kłopotek odpowiada: "Coraz częściej niestety niektórzy idą w kierunku komercjalizacji. Pamięta pan jak 2-3 lata temu wprowadziliśmy Święto Trzech Króli jako dzień wolny od prac?. Mimo tego, ten dzień wolny od pracy zupełnie przelatuje, a większość ludzi i tak traktuje go jak normalny dzień pracy. Ja cały czas uważam, że Wielki Piątek powinien być dniem wolnym od pracy, dniem zadumy nad męką Chrystusa i nad samym sobą. Jeśli piątek byłby wolny, a po nim następowałaby wolna Wielka Sobota to te święta nabierają innego wymiaru. Inaczej będzie to pogoń i próba robienia dużego biznesu".

Postulat pana posła, by Wielki Piątek był dniem wolnym od pracy należy przedyskutować. Najlepiej byłoby gdyby i Wielki Czwartek uczynić dniem wolnym od pracy, bo wtedy katolicy mogliby naprawdę mocno zaangażować się w przeżywanie Triduum Paschalne. Ale do tego trzeba obywatelskiej odwagi i mądrego rządu.

mod/Wprost