Marta Brzezińska-Waleszczyk: Czy pogaństwo jest obecnie zagrożeniem w Polsce?

Ks. Robert Skrzypczak: Nie sądzę. Pogańskie wierzenia nie stanowią jakiegoś wielkiego zagrożenia. Mam tu na myśli oczywiście jakieś cofnięcie się do Światowida czy epoki przedchrześcijańskiej. Polacy mają tysiącletnią tradycję chrztu i nawet w ludziach niewierzących pozostają odruchy chrześcijańskie. Pogańskie wierzenia to raczej element pewnego folkloru, pewnej kontestacji. Dotyczy niewielu osób. Bardziej niepokojące jest zjawisko tzw. neopogaństwa.

Na czym ono polega?

Neopogaństwo pojawia się wewnątrz ludzi wierzących, praktykujących, którzy przestają wierzyć w Boga Jedynego. Natomiast wewnątrz tradycji, kultury, liturgii chrześcijańskiej zaczynają myśleć trochę po pogańsku.

To znaczy?

Obdarzają takim samym szacunkiem św. Antoniego i jakiś amulet. Odwołują się do Matki Bożej a równocześnie chodzą do wróżki. To jest niepokojące. Nie chodzi tu o powrót do religii pogańskiej jako całości, ale do pewnych elementów. Najczęściej związanych z potrzebą szybkiego rozwiązania jakiegoś problemu albo osiągnięcia jakiegoś płytkiego poczucia szczęścia. Co stanowi oczywiście wyzwanie dla Kościoła.

Pytałam o to, czy pogaństwo stanowi zagrożenie, ponieważ według informacji „Rz” w lipcu ma się odbyć pierwszy ogólnopolski zjazd pogan. Czy pogaństwo w formie prezentowanej przez uczestników takiego zjazdu stanowi realne zagrożenie dla Kościoła czy może jest nim raczej rosnąca ilość tzw. niepraktykujących katolików?

Zdecydowanie to drugie zagrożenie jest o wiele bardziej poważne. Pogaństwo, które rozprzestrzenia się w sposobie myślenia, odczuwania, reagowania zwłaszcza na cierpienie, na nieprzychylne zdarzenia życia. Człowiek w takich momentach często manifestuje brak przywiązania do pierwszego przykazania. Zaczyna odwoływać się do tzw. szybkich środków rozwiązywania problemu. To jest niebezpieczne. Sam fenomen wyznawców religii pogańskich to żadna nowość. Z tym zjawiskiem mamy do czynienia w Polsce przynajmniej od kilkunastu lat. Ale ono się nie rozprzestrzenia. Jest marginalne i pojawia się tylko w czasie wakacji. Bardziej niebezpieczne jest przefiltrowanie świadomości chrześcijan, katolików, którzy wytracają swoje przekonanie do Ewangelii i miłość do Chrystusa. W niektórych momentach życia zaczynają odwoływać się do zjawisk typowych dla pogaństwa.

Jakie to zjawiska?

Odwoływanie się do amuletów, okultyzmu, magii, horoskopów, chiromancji, numerologii, etc.

Jaka jest recepta na to, by temu zagrożeniu zapobiec?

Przede wszystkim trzeba o tym dużo mówić, wskazywać na zagrożenia. To nie jest tylko i wyłącznie element alternatywy kulturowej. To jest niebezpieczne odwoływanie się do świata demonów. Pierwsi chrześcijanie słusznie uważali, że za religiami pogańskimi kryje się kult demonów, a demony przyjmują postać pogańskich bożków. To niebezpieczne dlatego, że dziś mamy coraz bardziej rosnący wśród katolików problem duchowego zamętu. Czasami dochodzą do tego objawy „duchowego podtrucia” albo nawet owładnięcia czy wręcz opętania. To wynika przeważnie z banalizowania skutków odwoływań się do elementów kultów pogańskich, które często mają formę pozornie bardzo ucywilizowaną.

Czyli nie jawią się jako zagrożenie albo są traktowane jako zwykła zabawa?

Przybierają postać pewnych „rozmiękczaczy” wrażliwości, na przykład tworzone są kluby przyjaciół magii, Harry'ego Pottera czy rozwija się kult Halloween. Człowiek podchodzi do tego banalizując sprawę, a tak naprawdę nigdy nie jesteśmy w stanie ocenić ani wielkości siły, na której oddziaływanie się narażamy, ani własnych możliwości medialnych, tzn. odporności bądź jej braku na te zjawiska. Oczywiście, chrzest w pewnym sensie broni nas przed skutkami oddziaływania tych sił, ale z drugiej strony człowiek za każdym razem, kiedy świadomie otwiera się na działanie sił, energii, obecności, które ukrywają się pod kultami pogańskimi, jest niebezpieczne, a czasem bywa zgubne.

Rozmawiała Marta Brzezińska-Waleszczyk