Będący chwilową gwiazdą reżimowych mediów Łukaszenki, dezerter z polskiego wojska Emil Czeczko w kolejnym z wywiadów oskarżył samego siebie o strzelanie do migrantów. Powiedział też, że na granicy z Białorusią rzekomo zabijano też dziennikarzy.

„Że miałem problemy z prawem związane z moją matką to jest prawda. Że leczyłem się z uzależnienia alkoholowego to też jest prawda. Teraz wyciągają wszystkie tego typu najmniejsze problemy” – mówił Czeczko i oznajmił, że dostęp do używek i narkotyków w polskim wojsku „nie był to jakiś problem”.

„Najpierw powiedzieli, że będziemy jeździć z nimi na patrol, a później skończyło to się tak, że w lesie strzelaliśmy do ludzi. Wszystko rozwijało się z dnia na dzień. Wiem o 10 przypadkach (zabójstw). Dowódcy wojska dawali nam rozkaz, że mamy jechać ze strażą graniczną na patrol. Upijali nas prawie do nieprzytomności i dawali nam broń. Z rana człowiek nie był pewien czy strzelał w nocy do ludzi" – snuł dalej swe rewelacje dezerter.

Czeczko oznajmił również, że gdyby odmówił zabijania migrantów byłby „na pewno martwy”. Dopytywany jednak w jakim konkretnie miejscu zdarzyło się jakiekolwiek zabójstwo a potem zakopanie ciała migranta, Czeczko nie potrafił udzielić żadnej odpowiedzi, zbywając tylko stwierdzeniem, że żołnierze byli często przerzucani w różne miejsca.

Zbieg z polskiego wojska zaprezentował też własne teorie na temat rzekomego zabijania dziennikarzy na granicy polsko-białoruskiej. „Stało się z nimi to samo, co z uchodźcami i już nie mogli nikomu nic opowiedzieć” – opowiadał mężczyzna z Bartoszyc. Wobec rewelacji mającego problemy alkoholowe, narkotykowe i psychiczne dezertera należałoby dość szybko postawić publicznie kalrowne pytanie, które wyjaśniłoby wszelkie wątpliwości: Czy którejkolwiek z redakcji zaginął na granicy polsko-białoruskiej któryś z dziennikarzy?

Pytany, czy chciałby zostać na Białorusi, Czeczko odpowiedział: "Jeśli będzie możliwość żebym sobie ułożył tutaj życie to czemu nie. Pracowałem kiedyś jako spawacz. Mam co jeść, mam co pić, nikt nie bije."

 

ren/twitter