Wicekanclerz Niemiec z lewicowej SPD stawia sprawę jasno: Niemcy dają krajom Unii Europejskiej pieniądze dlatego, że kraje te ich słuchają. W najnowszym wywiadzie dla dziennika "Bild" Gabriel powiedział dosłownie: "Kto nie podziela naszych wartości, ten nie może ciągle liczyć na nasze pieniądze".

W praktyce przekaz jest prosty: jeżeli nie będziecie robić tego, co zalecają Niemcy (bo przecież wartości muszą realizować się w działaniu), to nie będziecie dostawać dotacji, z dotychczasową Unią Europejską po prostu skończymy.

Warto zadać pytanie, czy nie rzuca to przypadkiem sporo światła na sam projekt Unii, jako projektu budowania Europy wyłącznie podług niemieckiej myśli i pod niemieckie dyktando... Na to wszystko wskazuje - pokazuje to cały kryzys imigracyjny, a wypowiedź Sigmara Gabriela jeszcze to potwierdza.

W dalszej części wywiadu Gabriel nalegał, by kraje unijne przyjmowały uchodźców "sprawiedliwie", czyli tak, jak chce Komisja Europejska sterowana z Berlina. Pomstował też na Węgry, które zamykają granice i ogradzają się drutem kolczastym, podczas gdy Niemcy chcieliby wszystkich przyjmować i apelują o solidarność.

Czy groźby Gabriela o zatrzymaniu strumienia niemieckich pieniędzy należy traktować poważnie? Nie wiadomo - niedawno Merkel przekonywała, że o takich rozwiązaniach nie ma mowy. Jeśli jednak nawet - to bardzo dobrze. Nie można sprzedać suwerenności Polski za euro z Berlina.

bjad