W środę wieczorem ma odbyć się głosowanie nad wnioskiem o wotum nieufności dla brytyjskiej premier Theresy May, W jej macierzystej Partii Konserwatywnej przeciwnicy szefowej brytyjskiego rządu zebrali 48 podpisów wymaganych do uruchomienia tej procedury. 

Do rozpoczęcia procesu wymagane jest nadesłanie do Grahama Brady’ego, przewodniczącego parlamentarnej komisji 1922 (zrzeszającej posłów Partii Konserwatywnej, którzy nie zajmują stanowisk w rządzie, tzw. backbencherów) listów wyrażających brak zaufania do premier ze strony co najmniej 15 proc. klubu parlamentarnego. Obecnie jest to 48 posłów. Dziś rano Brady oficjalnie poinformował, że udało się zebrać tę liczbę podpisów. Jeszcze wczoraj niektóre brytyjskie media podawały tę informację nieoficjalnie. Dziennikarze zwracali uwagę na niespodziewaną nocną naradę szefowej rządu z sekretarzem generalnym i rzecznikiem dyscypliny partyjnej.

Szefowa brytyjskiego rządu wystąpiła później na Downing Street. Co ważne, przemawiała z mównicy bez charakterystycznego godła, a to oznacza partyjne wystąpienie. Theresa May zapewniała, że będzie „z całych sił” walczyła o pozostanie na stanowisku.

"Wierzę w konserwatywną wizję lepszej przyszłości z kwitnącą gospodarką, w której nikt nie jest porzucony, i z silniejszym społeczeństwem, w którym wszyscy mogą wykorzystać swoje talenty, służąc interesowi narodowemu"- podkreśliła. Jak dodała brytyjska premier, kraj znajduje się w kluczowym momencie historii, a to oznacza również "osiągnięcie porozumienia w sprawie Brexitu", odpowiadającego wynikom referendum dotyczącego członkowstwa w UE. W ocenie May, takie porozumienie powinno dać Wielkiej Brytanii możliwość odzyskania kontroli nad granicami, prawodawstwem i pieniędzmi, ale jednocześnie ochronić miejsca pracy, bezpieczeństwo oraz unię celną.  

"W dobrych i złych chwilach na przestrzeni ostatnich dwóch lat moje żarliwe przekonanie, że taka umowa jest możliwa i przed nami jest jasna przyszłość, pozostawało niezachwiane; teraz też jest to w naszym zasięgu"- zaznaczyła szefowa brytyjskiego rządu. W ocenie Theresy May,  „zmiana przywódcy partii zagroziłaby przyszłości kraju”. Jej ewentualny następca musiałby przedłużyć proces Brexitu lub wycofać się z tej procedury. 

yenn/PAP, Fronda.pl