Po wystąpieniu premiera Mateusza Morawieckiego na 73. rocznicy wyzwolenia Auschwitz głos zabrała ambasador Izraela, Anna Azari. Jej słowa-wypowiedziane w takim dniu i w takim miejscu- wzbudziły w Polsce spore oburzenie.

Ambasador odniosła się do ustawy przyjętej w piątek przez polski Sejm. Nowelizacja ustawy o IPN zakłada penalizację określenia "polskie obozy". 

"Nowelizacja ustawy o IPN przyjęta wczoraj traktowana jest przez Izrael jako możliwość kary za świadectwo ocalałych z Zagłady. Dużo, dużo emocji i rząd Izraela odrzuca tę nowelizację"- powiedziała ambasador Izraela podczas obchodów 73. rocznicy wyzwolenia Auschwitz. 

"Mamy nadzieję, że możemy znaleźć wspólną drogę, żeby zrobić jakąś zmianę w tej nowelizacji. Dlatego, że Izrael też rozumie, kto budował Auschwitz i inne obozy i wszyscy wiedzą, że to nie byli Polacy. U nas to (nowelizację ustawy o IPN-przyp.red.) traktuje się jak niemożliwość powiedzenia prawdy o Zagładzie, wszyscy są oburzeni"- stwierdziła Azari, która podziękowała również za ujawnienie i działania podejmowane po ujawnieniu materiału filmowego o „obchodach” 128. rocznicy urodzin Adolfa Hitlera, zorganizowanych w 2017 r. w lesie nieopodal Wodzisławia Śląskiego.

Oburzony ustawą, na mocy której za obciążanie Polaków współodpowiedzialnością za Holocaust, grozi kara grzywny lub trzy lata więzienia, był również premier Izraela, Benjamin Netanjahu. 

Zdaniem szefa rządu Izraela, ustawa "nie ma podstaw". Polityk stwierdził, że jest jej "zdecydowanie przeciwny" 

"Nikt nie może zmienić historii, a Holokaust nie może być negowany"-podkreślił Netanjahu, apelując o wycofanie projektu ustawy.  Również izraelskie MSZ zwróciło się z prośbą, by zmienić przepisy przyjęte w piątek, 26 stycznia br. Premier Izraela poinstruował również ambasador Annę Azari, by spotkała się z szefem polskiego rządu, Mateuszem Morawieckim i przedstawiła stanowisko ws. nowelizacji ustawy o IPN. Również były minister finansów w rządzie Netanjahu, obecnie członek Knesetu, Ja’ir Lapid, opublikował na Twitterze skandaliczny wpis. 

 

Polski rząd odniósł się do zarzutów ze strony Izraela. Szef polskiej dyplomacji, prof. Jacek Czaputowicz podkreślił na antenie TVP Info, że celem ustawy jest wyłącznie obrona Polski przed nieprawdziwymi zarzutami. 

"Po prostu chodzi o to, żeby się bronić przed nieprawdziwymi zarzutami, jakoby w Polsce powstawały obozy zagłady budowane przez Polaków. Zbyt często na świecie Polsce przypisuje się zbrodnie, których Polska nie popełniła"- powiedział Czaputowicz. 

 

Premier Mateusz Morawiecki odniósł się do sprawy na Twitterze, zwracając uwagę, że wszystkie ofiary niemieckich nazistów powinny być strażnikami pamięci. 

"Auschwitz-Birkenau to nie jest polska nazwa, a Arbeit Macht Frei to nie jest polskie zdanie”-podkreślił szef rządu. 

"Przepisy, które chcemy wprowadzić, mają jeden cel – pokazywać prawdę o straszliwych zbrodniach popełnianych na Polakach, Żydach, innych narodach, które były w XX wieku ofiarami okrutnych totalitaryzmów – niemieckiego nazizmu oraz sowieckiego komunizmu"-mówiła z kolei rzecznik rządu, Joanna Kopcińska, odnosząc się do słów ambasador Izraela.

Wiceminister sprawiedliwości, Patryk Jaki skomentował wpis członka Knesetu oraz przypomniał, który przepis wywołał takie oburzenie izraelskich polityków. Jaki zwrócił uwagę, że Izrael od wielu lat sam karze za podobne określenia. 

yenn/PAP, Twitter, TVP Info, Fronda.pl