Maria Wasiak, która zasiadła w zarządzie PKP, została ministrem infrastruktury i rozwoju. Ze względu na odejście z poprzedniej pracy otrzymała odprawę w wysokości 0,5 mln złotych. Taką klauzulę przewidywał kontrakt menedżerski, odprawa więc, zgodnie z prawem, Marii Wasiak się należała.

Gdy sprawa została nagłośniona i napiętnowana w mediach, nowa minister zapowiedziała, że przekaże pieniądze na cel charytatywny. Wybrała Centrum Młodzieży „Arka” w Radomiu, z którego pochodzi tak ona, jak i premier Ewa Kopacz.
„Informuję, że podjęłam decyzję o przekazaniu całej kwoty otrzymanej tytułem odprawy w związku z odwo

łaniem mnie, po dziesięciu latach pełnienia funkcji członka zarządu spółki PKP S.A., na cele Stowarzyszenia Centrum Młodzieży „Arka” w Radomiu. Proszę potraktować to jako wyraz mojego osobistego wsparcia dla Pani Premier w pełnieniu trudnej misji jakiej się Pani Premier podjęła przyjmując obowiązki Prezesa Rady Ministrów” – oświadczyła Wasiak.

Sama więc przyznała, że przekazanie pieniędzy jest gestem czysto politycznym – a więc po prostu gestem pod adresem wyborców Ewy Kopacz…

Warto też zwrócić uwagę, że Maria Wasiak została odwołana przez właściciela PKP. Tak naprawdę otrzymując propozycję od Ewy Kopacz powinna była sama odejść, a nie czekać na odwołanie jej przez Nadzwyczajne Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy, w którym, nota bene, Skarb Państwa reprezentuje właśnie… Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju.

„Tym się powinien zająć prokurator, ale on tego nie rozwiąże, bo państwo jest słabe” – mówi poseł PiS Michał Wojtkiewicz w rozmowie z portalem NaTemat.pl. Zapowiada, że zgłosi pytania o odprawę dla Marii Wasiak podczas dyskusji nad expose premier Kopacz.

„Będziemy też rozmawiać o tym na komisji infrastruktury. Nawet nasi koledzy z PO podczas rozmów w kuluarach przyznają, że też jest im wstyd” – dodaje Wojtkiewicz.

bjad/natemat.pl