Wydawnictwo ilustrują przedwojenne plakaty. Na jednym z nich - reklamie tygodnika "Rozwój" - żołnierz z miotaczem ognia tępi szczury, które mają pejsy i jarmułki ozdobione gwiazdą Dawida. Pod rysunkiem czytamy: "'Rozwój' walczy o dobrobyt Polski, propagując solidarność narodową, pracę i organizację żywiołu polskiego; broni Polski przed zalewem żydowskim; łączy wszystkich Polaków pod hasłem 'swój do swego po swoje'". Kalendarz został opatrzony słowem wstępnym napisanym przez prezydent miasta Hannę Gronkiewicz- Waltz. Wszystkie egzemplarze feralnego kalendarza już się rozeszły.  Publikacjami Biuro Kultury Urzędu m.st. Warszawy obdarowało między innymi współpracujących z nim artystów i organizacje.


Jeden trafił do rąk Barbary Sułek-Kowalskiej, wykładowcy UW i członkini Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów. „W tym kalendarzu jest tyle pięknych fotografii. Nie rozumiem, jak między nimi znalazł się ten plakat”– zastanawia się Sułek-Kowalska, która wystosowała w tej sprawie list otwarty do prezydent stolicy. "Nie śmiem wierzyć, że złożyła Pani swój podpis na wydanym właśnie i wręczanym jako miły upominek Kalendarzu Warszawy 2012, nie przeglądając jego zawartości. Taka lekkomyślność nie przystoi ani prawnikowi, ani urzędnikowi. Nawet wysokiego szczebla" – napisała, dopytując też, jak prezydent miasta mogła wypuścić w świat publikację z reprodukcją plakatu porównującego ludzi do tępionych szczurów- informuje „Rzeczpospolita”.


Rzecznik ratusza Bartosz Milczarczyk utrzymuje, że nie wie czy prezydent widziała kalendarz przed jego podpisaniem. „To plakat antysemicki, ale w doborze ilustracji chodziło o to, żeby pokazać przedwojenną szkołę plakatu i emocje w dawnej Warszawie. Nie oszukujmy się, mamy się czego wstydzić, w tym czasie były silne antysemickie ciągoty – wyjaśnia. „Ta ilustracja nikogo nie zachęci do antysemityzmu. Kalendarz nie trafia do rąk osób o bardzo wąskich horyzontach” – argumentuje jednak Milczarczyk. „Jeśli byłby to błąd redakcyjny, a urzędnicy przeoczyli tę ilustrację, tobym zrozumiał” – mówi  jednak "Rz" Szewach Weiss, były ambasador Izraela w Polsce, który dodaje, że  „jeśli ktoś tego broni, jestem tym bardzo zasmucony”.

 

W sprawie najbardziej bulwersuje infantylne zachowanie urzędników. Feralny kalendarz to naprawdę skandal, za który ktoś powinien przeprosić. Skoro w taki sposób urzędnicy traktują przedwojenne przejawy antysemityzmu, to w przyszłości nic nie stoi na przeszkodzie by prezydent jakiegoś miasta w Polsce opatrzył „Protokoły Mędrców Syjonu”. Przecież one również raczej nie trafią do osób o „wąskich horyzontach”.

 

Ł.A/Rzeczpospolita