Takie pytanie zadałam parę dni temu młodej lekarce ze Słowacji. Przyszła do mnie w towarzystwie pary małżeńskiej z dzieckiem oraz chłopca, którego przedstawiła jako swego narzeczonego i z młodym księdzem, który dwa lata temu wrócił ze studiów  w Rzymie. Przyjechali z większą grupą, „śladami św. Jana Pawła II”, do Łagiewnik i Wadowic.

− A dlaczego do mnie?

Bo chcą się poradzić , jak szerzyć nauki św. Jana Pawła II na Słowacji, gdyż twierdzą, że „ludzie, a nawet księża, nic o tym nie wiedzą”  (w tym miejscu pomyślałam, że w Polsce jest dość podobnie, ale im tego nie powiedziałam). Powiedziałam natomiast, że jest jedna rada: trzeba tę naukę znać i szerzyć gdzie się da − ja antropologię Karola Wojtyły wykładam od 65 lat.

Trzeba przede wszystkim poznać naukę Kościoła, począwszy od encykliki Humanae vitae Pawła VI, poznać zasady etyki małżeńskiej.

Czy wiesz, że ksiądz Karol Wojtyła szczególnie zajmował się lekarzami?

− Tak, wiem, miał starszego brata, który był lekarzem, i bardzo go kochał.

− Tak, ale nie tylko dlatego. Przede wszystkim dlatego, że był zatroskany losem rodzin i miłości ludzkiej. Widział, żę rodzina jest nie tylko niszczona tu na ziemi, ale przede wszystkim zgrożona jest świętość rodziny − małżonkowie popełniają grzechy  śmiertelne rękami lekarzy, albo z ich namowy.

Współczesna medycyna zagraża  świętości małżeństwa, i Jan Paweł II chciał, aby to się zmieniło, aby właśnie lekarze pomagali ludziom przeżyć małżeństwo i miłość w sposób święty. Całe życie zajmował się lekarzami , mówił: „stwórzcie mocny związek lekarzy katolickich, żeby zapanować nad opinią publiczną”. − Nie stworzyli, ani u nas, ani u Was. Są te stowarzyszenia, ale słabe, i nie zabierają publicznie głosu ani w wymiarze światowym, ani europejskim. A przecież narody Europy giną!

Co zaś robią lekarze?

− Co Ty wiesz np. o „pigułce po”?

 − Wiem.

− Co wiesz?

−No − wiem, że to hormony,

− No tak, hormony, ale konkretnie, co wiesz?

Dziewczyna się speszyła, patrzy na chłopaka, ale on milczy.

Więc ja lituję się nad nią i mówię: „No dobrze, nie musisz pamiętać  chemicznego składu pigułki, ale wiesz to, co wiedzą wszyscy, młodzież,i dorośli, dziennikarze, że jak kobieta połknie tę pigułkę, to nie będzie dziecka. To wiesz?

− Tak.

− No właśnie, to wiedzą wszyscy − i nic więcej, To może warto się nad tym zastanowić?

Zacznijmy od początku − to znaczy zapytajmy: co tu znaczy „po”? Po śniadaniu? Po kolacji? Przed snem? Rano na czczo? Po czym?

Lekarka patrzy na mnie i mówi: „No, nie wiadomo po czym”.

− Tak wiadomo? Tabletka ma być sprzedawana bez recepty piętnastolatkom. Może nie wszystkie z nich już wiedziały, co to ma być to „przed”, może dopiero spróbują? Dowiedzą się od koleżanek? To „po” sugeruje przecież, że ma być coś „przed” −

− Co?

−No, stosunek seksualny, mówi pani doktor.

− Tak, −  z tym, że ja mówię raczej bardziej konkretnie, zwłaszcza, gdy mówię do młodzieży − mówię wprost, że to „przed” to jest grzech śmiertelny przeciwko szóstemu przykazaniu − bo przecież piętnastolatki to nie są kobiety zamężne.

Młodzi ludzie zaczynają „dorosłe” życie za namową i pozwoleniem tych dorosłych, którzy tę pigułkę propagują.

To jest grzech śmiertelny − Jesteś wierząca, ochrzczona i bierzmowana?

Lekarka mówi : „Ależ tak, jesteśmy zaręczeni”.

W tym momencie milczący dotąd chłopak wręcza mi zaproszenie na ślub

− 30 maja 2015.

− No to trzeba sprawy nazywać po imieniu, inaczej powstaje zakłamanie. To jest działanie przeciwko miłości i przeciwko Bogu − grzech.

Ale żeby pomyśleć „grzech” trzeba wierzyć w Boga  i znać dziesiąte przykazanie.

Jednak niekoniecznie trzeba tu mówić o Bogu, można po prostu o ludzkim losie. Czy  naprawdę wszyscy rodzice chcą, żeby ich dzieci tak się bawiły? Może można się spodziewać, że jednak powiedzą: „Nie wolno wam, bo to krzywda”?

No tak, ale oni nie czują, że to krzywda, ale wręcz powiedzą: „my się kochamy”.

I trzeba znowu mówić o tym, jaka jest motywacja tego „przed” − czy istotnie miłość? (osiemnastolatek w Krakowie powiedział mi, że  dziewczyna kosztuje jedną kawę).

Więc wyciągnijmy tylko wniosek, że to „przed” nie jest takie proste ani jednoznaczne. Trzeba tu zaapelować do rozumu, do roztropności, której nastolatki na ogół nie posiadają.

No dobrze, jest zatem fakt − było to „przed”. I co dalej?

Ten grzech − czy wszystko jedno jak to nazwiemy − jest prywatną sprawą człowieka, jego stosunku do Boga i ludzi, a my nie mamy prawa ich sądzić. Można im wprawdzie próbować radzić, ale oni mogą odpowiedzieć: „To moja sprawa”.

Ale… ale jeżeli łykają „pigułkę po”  − to już przestaje być tylko ich sprawą − bo ja − i każdy rozumny człowiek − mamy prawo wkroczyć. Bo teraz już nie chodzi o to, co oni zrobili, to ich sprawa, ale skutek ich działania jest znacznie ważniejszy , niż oni myśleli − jeśli w ogóle myśleli.

Dziecko to jest nowy obywatel  − np. Słowacji czy Polski.

A ja przez pełne 65 lat usiłuję ratować dzieci zagrożone. Ratowałam przed rodzicami, przed dziadkami i przed lekarzami. A teraz nowe zagrożenie: apteka. (za to lekarze są w pewnym sensie zwolnieni od zabijania dzieci nienarodzonych − są niepotrzebni, dziewczyna zrobi to sama, połknie pigułkę).

Każdy rozumny człowiek uznaje wartość życia ludzkiego − tak by się wydawało… a jednak tak nie jest.

Ale ponieważ każdy wie, że z tego „przed” może być dziecko, więc radzi się pigułkę, która właśnie istotnie działa wyłącznie na dziecko, nie na matkę dziecka (dziennikarze piszą „zarodek”, ja mówię: dziecko w pierwszych godzinach życia).

Mianowicie to maleństwo od początku nie tylko żyje, ale działa, produkuje swój hormon który, można powiedzieć, zmienia sytuację w matce. Dla organizmu matki dziecko, posiadające przecież połowę wszystkiego od ojca, stanowi obce białko, czyli byłoby odrzucone, nie wpuszczone do życiodajnego łona matki, do macicy. I właśnie ta pigułka (Nb. można łatwo znaleźć jej skład chemiczny) hamuje tę produkcję maleństwa − i nie może się ono wszczepić w matkę, nie będzie mogło dostać życiodajnej krwi matczynej.  

To maleństwo umiera więc śmiercią głodową.

Pigułka kosztuje 113 złotych. Działa do 4 dni, potem jest już za późno.

Dziewczyna połknęła − i dziecka nie ma. Ciałko jest tak maleńkie, że nikt nie zauważa, jak zostaje wydalone. Cisza… nikt już o tym nie mówi.

A ile dzieci może tak zabić dziewczyna?  − Pytam lekarkę.

Nieco wahająco odpowiada: „No − tyle, ile razy kobieta może mieć gotową komórkę jajową” −

Tak,− to już ja dopowiadam − zdrowa kobieta przeciętnie raz na 28 dni może stać się matką (taki jest cykl fizjologii kobiety)  − czyli może zabić dwanaścioro lub, jak ma krótszy cykl, trzynaścioro dzieci w ciągu roku.

No dobrze, ale to „przed” oni mogą praktykować ile razy chcą, choćby codziennie. I  co wtedy?

Teraz zwracam się do księdza: Mamy więc problem oceny moralnej − jak ocenić czyn? Kobieta nie wie, czy będzie dziecko, ale nie chce tego dziecka i łyka tabletki na zapas. Co wtedy?

Ksiądz spokojnie odpowiada: „Grzech popełniony myślą i intencją”. Więc każda dziewczyna, która łyka te pigułki, może 13 razy zabić dziecko czynem, a wielokrotnie więcej razy myślą i intencją.

Jakie to będą żony i matki z tych dziewczyn, które od piętnastego roku życia będą zabijać?

Co to będzie za naród?

A jeszcze nie dotknęliśmy problemu ojców. Przecież to „przed” jest dziełem dwu osób.

No cóż, powszechnie zepchnięto mężczyzn na drugi plan, nie mają nic do powiedzenia − i chętnie ten stan przyjmują. Dziecko sprawa kobiety.

A on co?

_________________________

Znam ten problem od zawsze. W ciągu 65 lat mojej pracy z młodzieżą raz jeden spotkałam dziewiętnastoletniego chłopca, który poszedł do ginekologa i powiedział: „Nie pozwalam zabijać mojego dziecka!”

A teraz? Teraz mężczyźni sprzedają swoje życiodajne komórki, a w klinikach czekają w lodówkach na śmierć „banki spermy”.

Przez te 65 lat mojej pracy z młodzieżą przeszło przez moje ręce wiele dziewcząt  i kobiet w ciąży, które tego dziecka nie chciały ; i są także takie, które udało mi się przekonać, żeby jednak urodziły − i te dzieci żyją, i nigdy żadna kobieta, która urodziła,  nie miała do mnie pretensji o to, że ją „namówiłam” na poród. Przeciwnie, dziękowały, przysyłały fotografie maluchów, zapraszały na chrzest, potem na pierwszą komunię świętą dziecka − są moimi przyjaciółkami.

Przecież żadna normalna kobieta nie chce zabijać dzieci. A te, co to zrobiły, to nie dlatego, że chciały zabić, − to ludzie ich do tego namawiali, opinia publiczna, a czasem ojciec dziecka. No − i ta propaganda firm farmaceutycznych: „Cudowne „pigułki po”.

Ludzie, otwórzcie oczy – i… serca. 

Wanda Półtawska M.D.