"Nie możemy przebaczyć w imieniu ofiar" - tak odpowiedzieli członkowie ewangelickiej wspólnoty waldensów na prośbę o przebaczenie wysłaną przez papieża Franciszka. Moderator tej wspólnoty próbował potem łagodzić przekaz.

Dwa miesiące temu podczas wizyty w Turynie Franciszek prosił w imieniu Kościoła o przebaczenie błędów i krzywd, które wyrządził w przeszłości waldensom Kościół katolicki. Papież odwiedził wówczas także świątynię waldensów. Jak stwierdził, w przeszłości dopuszczano się wobec nich czynów, które "nie były chrześcijańskie, anie nawet ludzkie".  Teraz wspólnota ta oficjalnie ustosunkowała się do papieskiej prośby.
"Nie możemy przebaczyć w imieniu ofiar, których już nie ma" - napisali waldensi w swoim oświadczeniu. "W waszej prośbie o przebaczenie odczytujemy jasno wyrażoną wolę otworzenia nowego rozdziału w historii relacji z naszym Kościołem. Nasze Kościoły są gotowe, aby rozpocząć pisanie na nowo tej historii, jednak ta nowa sytuacja nie pozwala nam na zastąpienie tych, którzy zapłacili swą krwią bądź innymi cierpieniami za świadectwo swej ewangelicznej wiary i nie mamy mocy przebaczenia w ich imieniu" - wyjaśnili.
List został napisany przez synod złożony ze 180 osób. Nikt nie był przeciwny tekstowi, 6 osób wstrzymało się od głosu.
Decyzja waldensów wywołała we Włoszech konsternację. Komentatorzy zwracają uwagę, że zgodnie z tą logiką papież mógłby nie prosić o przebaczenie, bo to nie on prześladował waldensów. Z kolei bp Francesco Cavina uznał, że bez wzajemnego przebaczenia nie można uleczyć ran z przeszłości i "w ten sposób stajemy się niewolnikami historii". Jego zdaniem odrzucenie tego historycznego gestu Papieża jest zachowaniem sprzecznym z Ewangelią.
Moderator kościoła waldensów, pastor Eugenio Bernardini, który brał udział w spotkaniu z papieżem w Turynie próbował łagodzić sytuację w wywiadzie dla dziennika "La Stampa". Jak tłumaczył, stwierdzenie, iż nie można przebaczyć w imieniu ofiar nie znaczą, że waldensi w ogóle nie przebaczają katolikom, ale "że byłoby lepiej, gdyby cierpienia z przeszłości się nie zdarzyły, a tymczasem zdarzyły się".
- To, czego najbardziej chcemy to pogodzenie pamięci i napisanie nowej historii razem. Jesteśmy przekonani, że papież zrozumie nasze przesłanie - powiedział pastor.
Ewangelicki Kościół Waldensów powstał w XII w., czyli na 400 lat przed wystąpieniem Marcina Lutra. Na wzór swojego założyciela, Piotra Waldo, który rozdał cały swój majątek, wzywali do ubóstwa, krytykując wyższe duchowieństwo za życie w luksusie. Odrzucali papieża, kult świętych i wiarę w czyściec. Uznawali, że każdy mężczyzna i każda kobieta może być kaznodzieją. Część z nich uznała jednak później władzę papieską.
W 1184 r. papież Lucjusz III obłożył ich ekskomuniką. Waldensi byli skazywani przez Inkwizycję. Część schroniła się w dolinach alpejskich. Do dziś żyje najwięcej członków wspólnoty mieszka w tej części Europy. We Włoszech liczba waldensów wynosi 25-30 tys. osób.
Obecnie waldensi publicznie sprzeciwiają się Kościołowi katolickiemu w głównych debatach etycznych. Opowiadali się za legalizacją aborcji i eutanazji. Od pięciu lat udzielają ślubów parom jednopłciowym.
KJ/Radiovaticana.va/Ekai.pl/Lastampa.it