Nieodłączny współpracownik byłego prezydenta Lecha Wałęsy, Mieczysław Wachowski, nazywany "cieniem" lub... "kapciowym" podpadł Wałęsie?

Jak pisze Fakt24.pl, współpraca byłego prezydenta z Wachowskim po czterdziestu latach została zakończona z wielkim hukiem. Były minister przez wiele lat stał na czele Instytutu Lecha Wałęsy. Po odejściu Wachowskiego na kontach Instytutu zostało jedynie... 107 zł.

Ludzie z otoczenia Wałęsy formułują ciężkie zarzuty wobec byłego szefa jego kancelarii. Zarzucają Wachowskiemu m.in. pozbycie się wieloletnich współpracowników, zatrudnienie swojej partnerki, a w końcu- praktycznie wygaszenie działalności całego Instytutu, na którego czele zastąpił Wachowskiego były prezes Trybunału Konstytucyjnego, Jerzy Stępień. Sędzia Stępień ujawnił w rozmowie z "Faktem" stan finansów Instytutu i Fundacji Lecha Wałęsy, jaki zastał po odejściu byłego prezydenckiego ministra.

Po odejściu Wachowskiego na kontach Instytutu Lecha Wałęsy zostało 107 zł"- powiedział w rozmowie z dziennikiem były prezes TK. Sytuacja z Fundacją przedstawia się nieco inaczej, ponieważ Wachowski, jako prokurent, zgodnie z jej statutem nie może zostać odwołany.

„Nikt nie wie, jakimi pieniędzmi obracała FLW i gdzie one są. Po tym, jak Wachowski odmówił polubownego zrzeczenia się funkcji w Fundacji, Wałęsa zagroził, że skieruje przeciwko niemu sprawę do sądu, a nieprawidłowości zgłosi prokuraturze – twierdzą nasze źródła. Wtedy Wachowski zastosował wybieg: nie przekazał Wałęsie dokumentów, nie oddał fundacji, ale zmienił jej nazwę na Światowe Centrum Pokoju.” -pisze "Fakt".
"Cień" Wałęsy w rozmowie z "Faktem: zaprzecza jednak tym informacjom. Mieczysław Wachowski stwierdził krótko, że "Wszystko zostało rozliczone, nasze relacje są dobre, a prezydent na wszystko się zgadzał".

JJ/Fakt.pl, Niezalezna.pl, Fronda.pl