Jakub Woziński postanowił wykorzystać Adwent do kolejnej fazy swojego coming-out. W tekście „Papieże a libertarianizm” NCz! nr 51 niestety trudno doszukać się czegokolwiek poza intelektualnym uwiądem. Autor nie jest ani specjalistą od spraw Kościoła, na którego się kreuje, a tym bardziej od spraw wiary. Zainfekowany libertarianizmem – ideologią stworzoną przez Żydów na użytek protestanckiego amerykańskiego społeczeństwa – nie potrafi znieść tego, że ideologia i wiara to dwie różne rzeczywistości, między którymi trzeba dokonać jednoznacznego wyboru. Stosunek do głowy Kościoła Katolickiego zazwyczaj demaskuje libertarian podszywających się pod katolików.

Lekceważony papież

Kanwą rozważań autora ma być adhoracja apostolska papieża Franciszka Evangelii gaudium czyli Radość Ewangelii. Już przytoczenie jej tytułu nie przechodzi autorowi przez gardło, bowiem mówi wyraźnie, że jest poświęcona radości głoszenia Słowa Bożego, a nie apologetyce socjalizmu, co mniej rozeznany czytelnik może wynieść z tekstu. Papieski recenzent widać rzucił okiem na dokument, a na pewno go nie przeczytał. Jeśli przeczytał jakieś fragmenty, to ich nie zrozumiał. Nie zdziwiłbym się, że zna go z drugiej ręki, np. z komentarza dla Forbesa autorstwa Alejandro Chafuena, bo jego wywody o klimacie intelektualnym, w którym wyrastał kard. Bergoglio wyglądają na zaskakująco zbieżne.

Tak więc ten piękny i ważny dla katolików dokument, w ocenie Wozińskiego, jedynie „potwierdza własne uprzedzenia i błędy myślowe” tych, którzy nie są libertarianami, bo wiadomo libertarianizm jest wolny od wszelakich uprzedzeń, a co dopiero błędów. W artykule trudno doszukać się tego, co papieże mówili o libertarianiźmie. A wypadałoby wspomnieć przynajmniej o dwóch dokumentach. Pierwszym jest encyklika Quadragesimo anno, papieża Piusa XI, w której potępia on socjalizm i liberalizm, jako bratnie systemy tej samej filozofii materialistycznej. Drugim zaś encyklika Centesimus annus, w której bł. Jan Paweł II co prawda w niespotykany dotąd sposób w nauce społecznej kościoła, wychwala mechanizmy przedsiębiorczości i wolnej gospodarki, wypowiadając się jednocześnie zdecydowanie przeciwko skrajnej postawie podnoszącej rynek do rangi bałwochwalstwa. Kierując się logiką autora tekstu, najpewniej papież-Polak, który lada moment zostanie włączony do kultu świętych, nie ustrzegł się błędów myślowych, ani uprzedzeń. Byłby za to bezbłędny, gdyby wypowiadał się przeciwko państwu „bo należy pamiętać, że socjalizm to każdy przejaw państwa” (cyt. za JW).

Autor artykułu ubolewa, że papież Franciszek nie rozumie przyczyn współczesnych kryzysów. Właśnie, że rozumie je doskonale – trzeba było przeczytać adhorację. Przyczyn nie rozumieją ci, których mój profesor filozofii słusznie nazywał „realistami naiwnymi”, którzy jak siedzący w platońskiej jaskini obserwują jedynie cienie na ścianie rzucane przez palący się ogień. Oni zawsze będą zachwycać się mirażami – myśląc, że zawiodły struktury (rynku, państwa) i łudząc się, że wystarczy je zmienić, , aby żyło się lepiej, a klucze do tej zmiany posiadają wyłącznie oni.

Głowa Kościoła Katolickiego szuka znacznie głębszych przyczyn istniejącego kryzysu i znajduje je w duchowości człowieka. Kryzys ma przede wszystkim podłoże moralne, gdzie współczucie i miłość do drugiego człowieka zostały zastąpione przez chciwość i egoizm. Ale przecież adhoracja tylko w wątku pobocznym odnosi się do gospodarczych i społecznych problemów współczesnego świata. Można w niej odczytać program duszpasterski papieża Franciszka, w którym wzywa chrześcijan do realizacji swojego prawdziwego powołania, jakim jest głoszenie Ewangelii.

Franciszek wzywa do gorliwości i sięgnięcia do kerygmatycznego przepowiadania, znanego z czasów pierwszych chrześcijan. Wzywa do wyjścia poza mury kościołów, do Nowej Ewangelizacji, która obejmie także tych, którzy oddalili się od spraw wiary, wymagają ponownej katechizacji lub jeszcze nie poznali Chrystusa. Jest to wyzwanie, które wielu komentatorów określa jako „prorocze”, podobnie jak miało to miejsce we wcześniejszych dziełach bł. Jana Pawła II.

Radość Ewangelii

Dlatego mnie, a z pewnością każdego katolika, który uznaje prymat następcy św. Piotra, słowa papieża nie smucą, ale radują. Woziński pociesza się, że papież na pewno się myli, jak każdy człowiek. Następnie zaprzecza samemu sobie, pisząc, że libertarianizm nie może się przebić, bo jest blokowany przez kształtujące opinię publiczną autorytety, będące na garnuszku państwa. Papież czy hierarchowie, akurat są utrzymywani głównie przez wiernych, a nie podatników.

Następnie cytuje jakiegoś XVII w. libertarianina, bo wiadomo już wtedy byli libertarianie, a jak wykazują badania archeologiczne, najwięcej było ich w czasach prehistorycznych. Ów „mędrzec” mówi: „A odkąd Zakon został zniesiony, nie ma nic bardziej nieprzydatnego do politycznego i świeckiego rządzenia państwami niż nauka Chrystusa”. Dla katolika to oczywiście bluźnierstwo. Na tym świecie da się jeszcze żyć, ponieważ ludzie, którzy tworzą państwa kierują się właśnie nauką Chrystusa. A tam, gdzie się nie kierują, biorą np. maczety i wyżynają w pień setki tysięcy ludzi. Albo wprowadzają komunistyczny totalitarny reżim, który doprowadza do klęski głodu miliony obywateli.

Mamy Adwent. Dla chrześcijan jest to czas nawrócenia i oczekiwania na powtórne przyjście Chrystusa. Poganie, których panem jest brzuch, boją się przyjścia Chrystusa, co jest rzeczywiście przerażające, skoro dla nich jest to równoznaczne z „końcem świata”. Dlatego święta dla pogan byłyby naprawdę wspaniałe, gdyby mieli tyle kasy, żeby tegoroczne wydatki w supermarketach mogły być co najmniej pięciocyfrowe. A gdyby jeszcze w grudniu ogłoszono by amnestię podatkową  – to pewnie cieszyliby się tak jak ten facet z reklamy Banku BZWBK, partnerujący Kevinovi Spacey. Jak gorszący musi być dla pogan papież, który wymyka się nocą rozdawać jałmużnę z tego, co mu zostało…

Czy libertarianizm jest rzeczywiście zbieżny z nauką Chrystusa? Czy Sąd Ostateczny będzie sprawdzianem z „koszerności” własnych wolnorynkowych poglądów? Czy celem Chrześcijan jest budowanie raju na ziemi, aby brzuch był pełny, kasa była na koncie i samochód w garażu? Niestety nie ma złudzeń. Jak wykazuje tradycja Kościoła Katolickiego, paruzja będzie zbieżna nie z triumfem Kościoła Katolickiego na ziemi, lecz z dominacją zła i triumfem Chrystusa nad tym złem, które się rozprzestrzeni. A rozprzestrzenianiu się zła służą współcześnie ideologie fałszywych proroków.

Dlatego sugeruję Jakubowi Wozińskiemu, aby zamiast adhoracji czy encyklik poczytał sobie wcześniej mniej wymagające pozycje jak np. Katechizm Kościoła Katolickiego. Ponieważ miłość do ideologicznego adwersarza ponagla mnie do troski o jego duszę, muszę mu też przypomnieć, że jak mówi Pismo, będziemy sądzeni z każdego niepotrzebnie wypowiedzianego słowa, co dla publicysty musi być szczególnie istotne. Nie powinniśmy być także źródłem zgorszenia, a tego typu teksty szkalujące papieża mogą wprowadzać zamęt w umysły czytelników, szczególnie tych młodych, nieopierzonych.

Zbawienie dla każdego

Boże Narodzenie przypomina nam jednak o wielkiej nadziei, która wykracza poza nasze życie doczesne. Oto Bóg tak umiłował świat, że zsyła nam Swojego Syna, aby naprawił to co zepsuł Adam, wchodząc w dialog z demonem, sprowadzając na ziemie śmierć i skazując na Szeol ludzkość na tysiące lat. Przez tysiące lat ludzkość błądziła mając Prawo, mając przykazania. Jedyną naukę, którą z tego wyniosła jest to, że jako grzesznicy, nie są w stanie wypełnić przykazań. Wskazuje na to historia Izraela.

Ale widząc to Bóg zmiłował się i pozwolił na to, aby z Dziewicy narodził się Zbawiciel. Dziewica nie weszła już w dialog z demonem, tak jak Ewa. Ona była posłuszna Bogu. Dlatego cnota posłuszeństwa jest tak ważna dla każdego chrześcijanina. Z tego posłuszeństwa pochodzi bowiem zbawienie dla świata. Całego świata, bo planem Boga jest, aby wszyscy ludzie byli zbawieni. Bo Bóg kocha każdego, takim jakim jest. Z jego wadami, z jego pychą, tego który kłamie i oszukuje, który krzywdzi swoją rodzinę, który jest lubieżnikiem i mordercą. Ponieważ Chrystus przyszedł zbawić grzeszników, a nie świętych. Nie trzeba się stać się świętym, aby mieć miłość Boga, bo On, jak ojciec dzieci, kocha nas bezwarunkowo.

Dlatego Chrystus przyszedł zbawić świat, nie wzywając nas do rewolucji czy heroizmu, lecz jak mówi św. Paweł, aby zbawić nas przez głupstwo przepowiadania. Przepowiadania Ewangelii. Ewangelia zaś mówi nam, że Jezus dał się ukrzyżować za nasze grzechy, a Ojciec wskrzesił go z martwych. Jeśli w to wierzymy – my też mamy życie wieczne. Wiara jest bowiem łaską, jak mówi apostoł, a bierze się ona ze słuchania Ewangelii. Ewangelia ma więc taką moc, że słysząc jedno słowo – ma siłę zmienić nasze życie.

Oczywiście jesteśmy ludźmi wolnymi – możemy zatkać uszy. Ale Bóg nas cały czas szuka. Wyciąga do nas rękę w nadziei, że zdołamy ją pochwycić. Cały czas cierpliwie czeka, gdy powiemy mu, jak Maryja, „fiat”. Jeśli uwierzymy to przyjmiemy Chrystusa za swojego jedynego Pana, wyrzekając się wszystkiego, co nie jest z nim związane. To pierwszy krok do nawrócenia.

Dlatego wszystkim czytelnikom życzę, aby ten okres Świąt Bożego Narodzenia, nie okazał się wyłącznie pogańskim festiwalem konsumpcji, ale był czasem rzeczywistej radości z tego, że Bóg, w sposób realny do nas przychodzi.

Tomasz Teluk