Były premier Kazimierz Marcinkiewicz opowiedział w rozmowie z Wirtualną Polską o przykrym doświadczeniu sprzed kilku lat. Jak się okazuje, Marcinkiewicz miał atak serca. 

"Trzy lata temu miałem atak serca. Na krótko odjechałem na tamten świat. Wieźli mnie karetką do szpitala, a mi przed oczami przebiegało całe życie"- wspominał były polityk. W taki sposób Marcinkiewicz odpowiedział na pytanie, dlaczego tak nagle zaczął prowadzić zdrowy tryb życia. 

"Pewnej nocy obudziłem się z wrażeniem, jakby ktoś położył mi głaz na klatce piersiowej. Straszny ból. Poprosiłem, by zawieziono mnie do szpitala. Tam zostałem podłączony pod aparaturę. I tak leżąc z tymi kablami, w obecności pięknej włoskiej lekarki, odleciałem"- wspomina polityk. Jak dodał, "na krótko odjechał na tamten świat" i po odzyskaniu przytomności został przetransportowany na oddział kardiologiczny dużego szpitala w Grosseto.

"Karetką wieźli mnie godzinę, a mi przebiegało przed oczami całe życie. Wszystkich przepraszałem za popełnione grzechy. Postanowiłem wtedy, że muszę coś w swoim życiu pozmieniać. Na pewne sprawy zacząłem zwracać większą uwagę. Żyję zdrowo, uprawiam sport"-powiedział rozmówca wp.pl. 

Kazimierz Marcinkiewicz nie uniknął również pytania o dług alimentacyjny na rzecz byłej żony. Były premier zapewnił, że niebawem nadrobi zaległości, gdyż jego sytuacja materialna ma wkrótce się poprawić. 

"Natomiast cały czas dzielę się tym, co zarabiam. Utrzymuję ją już od ponad 10 lat. To naprawdę długo, zważywszy na to, że żyłem z nią trzy lata. Nawet rozwód trwał dłużej, niż moje życie z nią. Wszystkie szkody naprawię i swoje życie wyprostuję już do końca"-powiedział Marcinkiewicz. Jak dodał, ma "za duzo lat"- kończy w tym roku 60- aby "cały czas zajmować się kimś, kto zamienił miłość w nienawiść".

yenn/Wp.pl, Fronda.pl