Quinn oznajmiła to we wtorek, gdy otrzymała poparcie od największej amerykańskiej organizacji pro-aborcyjnej, Planned Parenthood.

Polityk powiedziała, że chociaż ten pomysł „może pewne osoby wprawić w zakłopotanie”, to dostarczanie leków wczesnoporonnych do dzieci w tym wieku w szkołach jest „bardzo ważną możliwością, którą musimy uczynić dostępną”.

„Jeżeli dane wykażą, że to jest to, co będzie pomocne, to zrobimy to” – powiedziała Quinn.

„Pigułki po” są już w Nowym Jorku dostępne dla wszystkich dziewcząt w wieku reprodukcyjnym bez recepty. Prawo stanu dozwala, by szkoły rozdawały pigułki bez zgody rodziców. Są one dostępne w kilku „ośrodkach zdrowia” szkół wyższych, jakie znajdują się w biednych dzielnicach.

Republikanie sprzeciwiają się zarówno obecnemu prawu, jak i możliwemu rozszerzeniu rozdawnictwa pigułek przez Christine Quinn.

Przeciwnicy wskazują, że wiele z rozdawanych pigułek może mocno szkodzić zdrowiu. Badacze z Uniwersytetu w Arizonie wykazali np. związek między utratą pamięci a przyjmowaniem antykoncepcyjnego „leku” Depro-Provera, który był rozdawany uczniom w Nowym Jorku.

PCh/LSN