Ukrainiec nacjonalista, według niektórych mediów jest to równoznaczne z nienawiścią do wszystkiego co polskie. Jaka jest prawda? Czy faktycznie młodzi ludzie na Ukrainie, nazywający się patriotami, są antypolscy? Jakie jest realne nastawienie do Polaków i czy może istnieć między nami nić porozumienia? 

O współpracy obu krajów porozmawiam z Vladyslavem Kovalchukiem, Ukraińcem będącym przedstawicielem partii Korpus Narodowy.

Marcin Jan Orłowski, Fronda.pl: Przyjechałeś do Polski, aby jak sam mówisz, budować dobre stosunki polsko-ukraińskie. To w dzisiejszym okolicznościach bardzo trudna misja. Według powszechnego mitu powinieneś być znienawidzony przez środowisko ukraińskich nacjonalistów. Jak zatem możesz działać w Korpusie Narodowym?

Vladyslav Kovalchuk, Korpus Narodowy: Nie mogę powiedzieć, że kiedyś spotykałem się z nienawiścią z powodu mojej działalności na rzecz polsko-ukraińskiego pojednania. Dla ludzi, którzy słyszeli o ukraińskim nacjonalizmie od działaczy, którzy świadomie manipulują faktami, żeby dostać sympatie polityczne lub redaktorów Mediów Narodowych czy Kresy.pl, może to brzmieć dziwnie.

Wszyscy w naszym środowisku rozumieją, że możemy się "nie lubić", ale, tak czy inaczej, nie zbudujemy przyszłości patrząc wyłącznie w przeszłość.

Z naszej strony było sporo propolskich gestów, w tym m.in. składanie kwiatów pod pomnikiem ofiar Wołynia w Warszawie, jak i na Wołyniu. W Warszawie robiłem to osobiście z przedstawicielami czasopisma "Szturm" i Instytutem im. Romana Rybarskiego.

Relacje Polsko-Ukraińskie w większości oparte są, mówię to z ubolewaniem, o mity. Skąd twoim zdaniem takowe się biorą i realnie, ile jest w nich prawdy?

Mity biorą się przede wszystkich z trzech rzeczy: niewiedzy, manipulacji oraz bardzo często, po prostu ludzkiej głupoty.

Polacy myślą mitami o Ukraińcach i tak samo Ukraińcy myślą mitami o Polakach. Ludzie mają dostęp do książek, telewizji, internetu, różnych źródeł informacji, ale najzwyczajniej w świecie nie chcą ich sprawdzać, nie chcą nawet rozmawiać czy poznawać tych krajów poprzez turystykę.

Pamiętam, gdy przyjechała do mnie moja koleżanka z Warszawy, jeśli czyta ten wywiad to na pewno sobie przypomni sytuację, o której wspomnę. Oglądaliśmy razem materiał z Mediów Narodowych, gdzie jakiś mężczyzna z Przemyśla mówił, że za język polski i koszulkę z kotwicą na Ukrainie zostanie się pobitym.
Tak się składa, że moja koleżanka chodziła ze mną po Lwowie ubrana w koszulkę z grafiką Powstania Warszawskiego, rozmawialiśmy po polsku, była ze mną w siedzibie lwowskiej sekcji Korpusu Narodowego. Również i tam rozmawiała ze mną w języku polskim. Spokojnie wróciła do Warszawy ciesząc się udanym urlopem.

Każdy, kto ma znajomych Ukraińców, będzie chciał ich posłuchać, bądź też pojedzie na Ukrainę to zobaczy, że na prawdę pomiędzy naszymi narodami nie ma powodu do kłótni.

Oczywiście, w niektórych środowiskach określą go jako zdrajcę i banderowską k**wę.

Historia, pomimo że często bardzo bolesna, jest przede wszystkim nauczycielką. Obecna sytuacja Ukrainy, przynajmniej ta przedstawiana w mediach, wygląda katastrofalnie. Kraj jest w kryzysie gospodarczym, rosyjskie wojska stale okupują wschodnie regiony. Czy w takiej rzeczywistości, ukraińscy patrioci-jakimi zdecydowanie są nacjonaliści, nie powinni szukać poruzumienia z Polską? Czy właśnie wróg w postaci Rosji nie powinien nas zjednoczyć?

Oczywiście, jako nacjonaliści uważamy, że należy współpracować z Polską. To jest jeden z naszych głównych punktów programu politycznego. My z doświadczenia wiemy już, czym jest Rosja i nie życzymy Polakom, by ich kraj, tak jak nasz, był "wyzwalany" od nich samych.

Będę powtarzał to, aż do skutku, nie mamy wpływu na przeszłość, ale tylko my decydujemy jaką historię przeczytają nasze dzieci w podręcznikach.

Możemy, a nawet musimy debatować, dyskutować i demonstrować swoje poglądy, ale na końcu trzeba dojść do wniosku, że razem możemy o wiele więcej, niż pojedynczo. Historia nam to nie raz udowadniała.

Spotkanie przedstawicieli nacjonalistów w Kijowie

Dziękuję za rozmowę.