Czy armia amerykańska stacjonująca w Polsce pomogłaby nam obronić się przed Rosją? Na to pytanie odpowiadał jakiś czas temu Stanisław Michalkiewicz. Jak zawsze, zamiast cieszyć się z oczywistego wzmocnienia polskiej obronności i flanki wschodniej NATO, Michalkiewicz kręcił nosem. Tylko tyle, bo żeby tak otwarcie powiedzieć, że wojska USA są tu niepotrzebne – o, na to pan Michalkiewicz jest o wiele za sprytny…

Michalkiewicz obwieścił najpierw, że Polska – to dywersant NATO i USA.

„Do aktywnej polityki [na wschodzie] oni [NATO] potrzebują dywersantów. Polska zgłosiła się jako dywersant” – powiedział. „Nie powinniśmy popełniać po raz drugi błędu pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Nie powinniśmy podejmować się tej niebezpiecznej roli dywersanta za darmo” – mówił.

Co mielibyśmy uzyskać? Oczywiście, spokój z Żydami. Amerykanie mieliby obiecać mianowicie, że ich prezydent „nie będzie wywierał nacisku na Polskę w sprawie żydowskich roszczeń majątkowych”.

Do tego, mówił Michalkiewicz, potrzebne są duże pieniądze na rozbudowę polskiej armii od USA. „Polska podejmując się roli dywersanta staje się automatycznie państwem frontowym” – ostrzegał. Tymczasem dzisiaj „obecność wojsk amerykańskich w Polsce niczego nam nie gwarantuje, poza jakimś psychologicznym elementem odstraszania”. „Widać, że Amerykanie czegoś od nas chcą. Prowadzą swoją rozgrywkę z Moskalikami. Do tej rozgrywki potrzebują naszego terytorium. To im dajemy nasze terytorium... narażamy je w razie czego na zniszczenie, to jest bardzo poważny wkład” – groził.

„Amerykańskie wojsko nie będzie słuchało rozkazów polskiego rządu. Będzie słuchało rozkazów swojego rządu, który może tym żołnierzom w razie czego kazać załadować się na samoloty i wrócić do domu, a my zostaniemy tutaj z Putinem oko w oko” – ostrzegał dalej.  „Powinniśmy żądać za to zapłaty”, perorował.

Michalkiewicz w formie! Jak zwykle wszystko piękne i logiczne. Tyle, że wnioski, jakie z tego wypływają, są dziwnie zbieżne z ruską propagandą… Bo przecież Amerykanie nam „zapłacić” nie chcą, ich gwarancje są iluzoryczne, to tylko nowa gra z Rosją, w której jesteśmy kotletem na talerzu. To może na nich po prostu ręką machnąć i dać sobie spokój z tym całym NATO? Jak obwieszczał Michalkiewicz, gwarancje NATO są mniej więcej takie, jakie były gwarancje Wielkiej Brytanii w 1939 roku. No to po co nam takie gwarancje?

Pewnie, że lepiej będzie bez NATO. Nikt nas nie wykorzysta. Nie zniszczy nas nikt. Rosja nas za to "przytuli". Prawda, że będzie przyjemniej?

fronda.pl