Wśród pojęć opisujących metodę coachingu pojawiają się pozytywnie zabarwione określenia: rozwój osobisty, sukces, potencjał, samorealizacja, samoświadomość, zasoby, skuteczność. Jest to słownictwo wzięte z obszaru terapii psychologicznej. (…) Kluczem do sukcesu osobistego jest w nauczaniu Chrystusa otwarcie na drugiego człowieka, wyrażane w miłości aż do cierpienia. (…) Na tym polega chrześcijański rozwój osobisty, rozwój potencjału i prawdziwy sukces. Ani nauka, ani praktyka coachingu (zwłaszcza life coachingu) takiej optyki nie może przyjąć, bo jego cel pomocy zamknięty jest w zakresie doczesności – wskazuje Artur Winiarczyk, redaktor naczelny „Miesięcznika Egzorcysta”, we wprowadzeniu do sierpniowego numeru.

Zły duch nie zraża się niepowodzeniem. Trwa przy swej ewentualnej ofierze, planuje sposoby jej zniszczenia, obmyśla, jak pokonać ludzką dobrą wolę. Stąd w walce duchowej trzeba nieraz przewidzieć proces długotrwały. Odstąpienie złego ducha od potencjalnej ofiary może dokonać się po bardzo długim czasie duchowego zdrowienia – podkreśla ks. Jarosław Binek, egzorcysta diecezji lwowskiej na Ukrainie, w swoim tekście „Światowość i zamęt umysłu. O kuszeniu”.

Zacząłem chodzić do niego na sesje coachingowe. Trwały one maksymalnie 3 godziny. Sesja z kilkoma osobami kosztowała kilkadziesiąt złotych, a sesja prywatna to wydatek 100 zł za godzinę. Sesje odbywały się raz w tygodniu. Byłem na 4 czy 5 takich sesjach. Szedłem w jednym tygodniu, potem na kolejną za 2 czy 3 tygodnie. Na sesjach były różne rzeczy. Coach dawał ćwiczenia, które można było praktykować w domu. Należało np. ustawiać siebie w umyśle na osi czasu, wyobrażać sobie przyszłość. Trzeba też było przenieść swój umysł do przyszłości, którą chciało się zaaranżować – wyznaje w swoim świadectwie-wywiadzie Robert, były adept coachingu.

Szkołę coachingu zakończyłam z sukcesem. Zaliczyłam wszystkie ćwiczenia, również te z NLP. Po rozdaniu certyfikatów trenerka zaproponowała, że wprowadzi nas w trans. Pomyślałam, że chwilka „na haju” nie jest niczym złym. To była dla mnie odskocznia od rzeczywistości, a dodatkowo hipnoza ciągle mnie pociągała. (…) Kiedy kładłam się spać, gasiłam światło. W pokoju panowała zawsze ciemność. Ale nagle na ścianie zaczęły pojawiać się oczy przypominające ślepia kota. Bardzo mnie to ciekawiło. Chciałam ich dotknąć. Jednak za każdym razem, kiedy podchodziłam do ściany, próbując przechwycić te oczy dłonią, one znikały. Na początku pojawiały się pojedyncze pary. Nic się nie działo – wyznaje w swoim świadectwie Magda.

Nie byłoby Fatimy, gdyby Kościół podjął wcześniej otrzymane od Boga łaski? Tak, to oczywiste. Skoro jednak ich nie podjął i światu grozi zagłada, Bóg decyduje się na bezpośrednią interwencję w osobie Maryi. Wśród tych niepodjętych darów Bożych jest charyzmat św. Jana Bosko (†1888). Dar, który otrzymał od Boga był potężny i został podjęty przez niego w pełni: ten człowiek przyjął wszystkie łaski, które dawało mu niebo i użył je zgodnie z ich przeznaczeniem – wskazuje dr Wincenty Łaszewski w tekście „Ksiądz Bosko zamiast Fatimy”.

W coachingu chodzi zatem o coś innego – o interakcję z człowiekiem, coachem, który uważnie słucha klienta i wspiera, dając podnoszące na duchu komunikaty, np.: Dasz radę, wiem to. W tym momencie coaching jawi się raczej jako bezpieczny, powierzchowny rodzaj terapii podnoszącej poczucie własnej wartości. Jednak nie o samo słuchanie i podnoszenie na duchu chodzi – podkreśla Bogna Białecka w artykule „Life coaching”.

Duża część metod stosowanych w coachingu została jednak zapożyczona z obcej chrześcijaństwu duchowości i może stanowić zagrożenie duchowe. Coaching bazuje na starożytnej filozofii hawajskiej – hunie. Jej podstawowe założenia są niemal identyczne z tymi, jakie deklaruje (i przyjmuje) wielu znanych coachów – przestrzega psycholog Anna Wasiukiewicz.

Teologia mówi o tym, że grzech pierwszego Adama pociągnął za sobą utratę darów nadprzyrodzonych i nadnaturalnych. Dary nadprzyrodzone – związane z łaską i przyjaźnią Bożą – zostały przywrócone i zwielokrotnione przez Chrystusa. Natomiast dary nadnaturalne (np. niecierpiętliwość, harmonia biologiczna, czyli brak chorób, harmonia duchowo-cielesna, łatwe opanowanie trudności związanych z przekształcaniem świata biologicznego) zostały w wymiarze całej ludzkości utracone bezpowrotnie – o skutkach grzechu pierworodnego pisze dr Michał Kosche.

Niebezpieczeństwo zniewolenia duchowością polega na tym, że wrodzona chęć wychodzenia poza sferę potrzeb biologicznych (…) może być źle ukierunkowana, a do tego niedostatecznie lub nadmiernie silna. Złe ukierunkowanie potrzeby religijno-duchowej może prowadzić np. do fascynacji satanizmem. Natomiast brak gorliwości w życiu duchowym skutkuje jego zanikiem. Z kolei nadmierna gorliwość objawia się zaburzeniem relacji społecznych – wyjaśnia ks. prof. dr hab. Marek Chmielewski w artykule „Duchowość, która zniewala”.

W numerze także m.in. o św. Irenie, obrończyni świętych obrazów, o pokusie w „Narnii” Clive’a Staplesa Lewisa, a także o tym, czy Maryja była kobietą wykształconą

 Więcej na:

https://www.miesiecznikegzorcysta.pl/component/k2/itemlist/tag/72