Sąd Najwyższy USA zdecydował, że monument przedstawiający tablice z Dziesięcioma Przykazaniami nie może wrócić przed budynek sądu w Montgomery (Alabama). To naruszałoby bowiem "świeckość" państwa.

Pomnik został ustawiony w roku 2000 przez Roya Moora, wówczas pierwszego sędziego Alabamy. Moore argumentował, że dziesięć przykazań stanowi moralny fundament prawa Stanów Zjednoczonych. Tablice usunięto jednak już w 2003 roku po skargach ze środowisk wrogich Panu Bogu. Sam Moore stracił posadę, bo nie chciał wydać zgody na nakazane usunięcie tablic.

Decyzję sądową zaskarżył, jednak teraz Sąd Najwyższy USA uznał, że nie miał racji, bo dla Pana Boga w przestrzeni publicznej miejsca nie ma. 

Roy Moore uznał, że decyzja SN jest hipokryzją. Gremium sędziowskie rozpoczyna bowiem każdorazowe swoje posiedzenia od życzenia: "Niech Bóg chroni Stany Zjednoczone i ten sąd". Najwyraźniej nikt jednak nie bierze tego poważnie...

Jakkolwiek decyzja amerykańskiego SN nam się nie podoba, to dobrze ją rozumiemy. Dziesięć Przykazań to już nie jest podstawa amerykańskiego prawa i żadne zaklęcia tego nie zmienią. Nie ma mowy o szacunku dla rodziców, gdy poddaje się ich eutanazji. Nie ma mowy o zakazie mordowania, gdy zabija się nienarodzone dzieci. Nie ma mowy o zakazie cudzołóstwa, gdy promiskuityzm i rozpusta szerzone są z państwowym błogosławieństwem na każdym kroku. Nie ma mowy o czczeniu Pana Boga, gdy dozwolone jest praktykowanie diabelskich kultów i szerzenie wstrętnych Panu zabobonów. Ameryka nie jest już krajem chrześcijańskim - i decyzja SN jest tego jedynie przejawem.

bjad