120 tys, zł grzywny i 28 tys. zł kosztów sądowych- tyle wynosi kara, którą wymierzył redaktorowi naczelnemu "Nie" Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa. Jerzy Urban został ukarany za karykaturę Chrystusa na okładce jednego z numerów swojej gazety. 

W opinii sądu, naczelny tygodnika  „chciał wzbudzić sensację i zainteresowanie kosztem wartości wyznawanych przez innych ludzi”. W uzasadnieniu wyroku negatywnie oceniony został również sposób zachowania oskarżanego i brak skruchy z jego strony. 

Karykatura Chrystusa, będąca przedmiotem procesu, ukazała się na pierwszej stronie „Nie” w sierpniu 2012 roku. Sześć osób złożyło w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury w związku z naruszeniem artykułu 196 Kodeksu karnego, dotyczącego obrazy uczuć religijnych. Jak wskazano, „zabiegi autora ilustracji nadały jej prześmiewczy, lekceważący i pogardliwy charakter”.

Jerzy Urban nie przyznawał się do winy, przekonywał, że nie rozumie pojęcia "obrazy uczuć religijnych", gdyż "uczuć" obrazić nie można. Zdaniem dziennikarza, stanowisko zaakceptowane w akcie oskarżenia to „drastyczne oskarżenie wolności słowa i dowód na to, że Polska jest krajem wyznaniowym, takim jak Arabia Saudyjska czy Iran”. 

W opinii biegłego z zakresu religioznawstwa, „nie sposób uznać, by osoba o tak wielkim doświadczeniu życiowym i zawodowym jak Jerzy Urban nie obejmowała swą świadomością oraz co najmniej nie godziła się z tym, że zakwestionowana ilustracja może być obraźliwa i znieważająca”. Biegły nie ma wątpliwości, że użycie ilustracji w tym kontekście obraża uczucia religijne katolików, i to nie tylko w sensie subiektywnym, ale również obiektywnym.

Jak podano w uzasadnieniu wyroku, Jerzy Urban miał "w naiwny sposób" tłumaczyć przed sądem okoliczności umieszczenie Najświętszego Serca jezusowego na "satyrycznym" obrazku. W opinii sądu, nie sposób, by Jerzy Urban, nawet będąc- jak doskonale wiemy- zdeklarowanym ateistą nigdy "choćby przypadkowo nie zetknął się z wizerunkiem Chrystusa", zwłaszcza w obecnych czasach, gdy dostęp do internetu i multimediów jest tak łatwy i powszechny. W ocenie sądu, uczucia religijne pokrzywdzonych faktycznie zostały obrażone, a wina oskarżonego- ewidentna. 

I to są sprawiedliwe sądy! Najśmieszniejsze jest to, gdy były rzecznik rządu PRL utyskuje na ograniczenia wolności słowa... Nawet osoby tak ewidentnie związane z systemem słusznie minionym powinny mieć świadomość odpowiedzialności za swoje czyny.

yenn/Wirtualnemedia, Fronda.pl