Uczelnia na Hawajach rekrutuje dziewczęta w wieku od 14 lat wzwyż na potrzeby „badania”. Chodzi tu o stwierdzenie, czy oksytocyna może doprowadzić do redukcji krwawienia kobiet po przeprowadzeniu aborcji. By to badanie wykonać, trzeba będzie zabijać dzieci – i właśnie do tego potrzebne są hawajskiej uczelni dziewczęta i kobiety w ciąży.

Badanie jest prowadzone we współpracy Uniwersytetu Waszyngtonu w Seattle. Zarówno ta uczelnia, jak i uczelnia hawajska, są placówkami państwowymi.

W „badaniu” uczestniczyć będą kobiety w drugim trymestrze ciąży. To oznacza, że ich dzieciom zostanie podany środek zatrzymujący pracę serca. Następnego dnia albo nastąpi poronienie, albo „lekarz” wydobędzie ciało dziecka z łona matki – po kawałku.

Badanie obejmie dzieci w wieku od 18 do 24 tygodni. Tymczasem dzieci najprawdopodobniej już od 20 tygodnia czują ból. Szereg badań na ten temat wykazał, że dzieci reagowały na bolesne impulsy.  Oczywiście to poboczna kwestia, bo tak naprawdę nie ma znaczenia dla stwierdzenia, czy aborcja jest moralna.

To, do czego ma dojść na hawajskiej uczelni, jest niezbitym dowodem na głęboką degenerację zachodniej cywilizacji. Powodowanie śmierci u istot ludzkich tylko po to, by przeprowadzić badania, musi przywoływać skojarzenia z medyczną praktyką „lekarzy” w III Rzeszy. Mamy do czynienia z dokładnie tą samą, skrajnie głęboką pogardą dla istot ludzkich. Jedyna różnica polega na tym, że dziś nie uważa się nienarodzonych dzieci za „podludzi”, ale po prostu radykalnie odmawia im się jakiegokolwiek człowieczeństwa. 

bjad/life news