Sąd nie chciał aresztować Arkadiusza Ł. pseudonim. Hoss, który nazywany jest „królem fałszywych wnuczków” i miał wyłudzić 1,4 miliona złotych. Po wpłacie 300 tys. złotych kaucji zwolniono go do domu. Prokuratura złożyła zażalenie na decyzję sędziego.

Jeden ze śledczych powiedział portalowi TVP.Info:

„Jesteśmy oburzeni, bo sąd nie dosyć, że zwolnił podejrzanego przed wpłaceniem kaucji, to jeszcze nakazał meldowanie się w komisariacie właściwym dla miejsca zamieszkania, a Ł. podał trzy adresy: dwa w Poznaniu i jeden w Warszawie. Wcześniej skutecznie się ukrywał, a do sądu wysyłał zwolnienia lekarskie”

Arkadiusz Ł. uważany jest za pomysłodawcę oszustwa metodą „na wnuczka”. CBŚP zatrzymało go w Warszawie. Mężczyzna ukrywał się przez półtorej roku, w 2015 udało mu się zakpić  sądu oraz prokuratury, poddać się dobrowolnie karze oraz płacąc kaucję. Wyszedł na wolność i w dalszym ciągu oszukiwał starsze osoby w Europie Zachodniej.

W niedzielę Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa zajmował się wnioskiem stołecznej Prokuratury Okręgowej, która chciała aresztu dla „króla fałszywych wnuczków”.

Sąd uznał jednak, że nie ma potrzeby, aby Arkadiusz Ł. trafił do aresztu. Dlaczego? Bo ten od razu przyznał się do zarzucanych mu przestępstw i obiecał nie utrudniać postępowania. Sąd uznał więc, że wystarczająco dolegliwą sankcję będzie poręczenie majątkowe w wys. 300 tys. zł oraz dozór policyjny „z obowiązkiem stawiennictwa 5 razy w tygodniu w Komendzie Rejonowej Policji, właściwej ze względu na miejsce zamieszkania podejrzanego” i „zakaz opuszczania kraju połączony z zatrzymaniem paszportu”.

Oburzeni decyzją sądu są policjanci oraz prokuratorzy, którzy „królem fałszywych wnuczków” się zajmują.

„Podejrzany się przyznał, bo dla takich oszustów najważniejsze jest, aby szybko znaleźć się na wolności. Więc w razie wpadki od razu przyznają się do zarzutów, licząc, że na wolności będą mogli torpedować procesy i dalej robić swoje machlojki” – mówi rozmówca TVP.Info.

Według śledczych „Hoss” na dłuższy czas zniknie z Polski. Do tej pory zresztą według ich ustaleń przebywał w Wielkiej Brytanii, a do Polski przybył kilkanaście dni temu. Za sprawy tego samego typu odpowiada już w krajach Europy Zachodniej, gdzie jednak przesyłał zwolnienia lekarskie, przez co sprawy się nie odbywały.

dam/TVP.Info,Fronda.pl