Polska na szczęście jest spokojnym krajem, który nie boryka się z takimi problemami jak Szwecja, gdzie policja nie jest w stanie sobie poradzić z muzułmańskimi gangami. Niewiele jednak brakowało, abyśmy i my zrobili pierwszy krok w tym kierunku...

Wszystko za sprawą poprzedniego rządu, który nie opierał się zbyt mocno dyktatowi Brukseli i Niemiec. Pod koniec 2015 roku wydawało się niemal pewne, że do Polski zawita kilka tysięcy muzułmańskich uchodźców. Liczba niby niewielka, ale jak to mówią, każda rzeka ma swój początek w niepozornym źródle.

Warto przypomnieć wypowiedzi niektórych polityków Platformy z tamtego okresu. Pokazują one, że nie tyle występowało przyzwolenie na wpuszczanie trudnych do Polski muzułmańskich uchodźców o niejasnej tożsamości, ale wręcz mieliśmy do czynienia z kampanią lobbującą za tym rozwiązaniem.

Poseł Marcin Święcicki z PO, tłumacząc się z udziału w proimigranckich manifestacjach, przekonywał, że przybycie uchodźców poprawi... sytuację na polskim rynku pracy.

"W Polsce jest coraz mniej rąk do pracy, dlatego potrzebni nam są uchodźcy. Oni wejdą na rynek pracy i będą budować polską gospodarkę" - przekonywał w wywiadzie dla TV Republika.

"Opinie o zagrożeniach dla Polski ze strony uchodźców są wyolbrzymione i nieprawdziwe. - Europa przyjmuje tych ludzi i my też powinniśmy wywiązać się z naszych zobowiązań. To nie jest tylko problem Polski, ale całej europejskiej wspólnoty" - przekonywał z kolei w wywiadzie dla Polskiego Radia Cezary Grabarczyk. Było to we wrześniu 2015 roku, jeszcze przed atakami terrorystycznymi w Paryżu.

Czy dziś ktoś odważyłby się wypowiadać podobne słowa, w obliczu tak strasznych zdarzeń jak ataki w Nicei i Berlinie, gdzie ciężarówki prowadzone przez zamachowców staranowały i pozbawiły życia wielu ludzi?

emde