Lewackie pięknoduchostwo Unii Europejskiej raczej średnio "zdało egzamin".

Uchodźcy z Bliskiego Wschodu zweryfikowali swoje wyobrażenia o "europejskim raju" i... coraz częściej po kilku miesiącach wracają do domów.

Jak czytamy w najnowszym wydaniu "Wprost", uchodźcy wcale nie marzą o osiedlaniu się w Europie. Nie potrafią odnaleźć się na naszym kontynencie. Nie sprzyja im klimat, nie chcą uczyć się egzotycznych dla nich języków, trudno im zasymilować się w środowisku. Są też nieco bardziej prozaiczne powody: nie smakuje im miejscowe jedzenie i... warunki okazują się nieco inne, niż oczekiwali.

Najczęściej rozczarowani są bliskowschodni goście w mroźnej Finlandii, w Niemczech i Szwecji. W ostatnim z wymienionych krajów część uchodźców składających wnioski pod koniec ubiegłego roku nie stawiła się w odpowiednim urzędzie w terminie ich rozpatrzenia. W południowych Niemczech imigranci mieli protestować, gdy kilkuoosobowa rodzina zamiast domu z ogródkiem otrzymała mieszkanie w bloku.

Autor artykułu we "Wprost" zauważa, że większość imigrantów to tak naprawdę klasa średnia, lepiej wykształcona i bardziej majętna niż ci, którzy trafiają do obozów dla uchodźców.

Dużym problemem jest także proceder, którym trudnią się naganiacze pracujący dla przemytników. Obiecują uchodźcom dostatnie życie w Europie. Na miejscu wielu spotyka rozczarowanie.

W grę wchodzą również pogarszające się nastroje społeczne i słabnące zaufanie Europejczyków do przybyszów z Bliskiego Wschodu po zamachach w Paryżu i Brukseli oraz rozłąka z rodziną. Uchodźcy mają także trudności ze znalezieniem pracy w Europie.

Przede wszystkim ponad 60 proc. uchodźców deklaruje, że nie chce osiedlać się w Europie, a jedynie przeczekać wojnę we względnie bezpiecznym kraju.

W lutym tego roku już ok. tysiąca osób wróciło do Iraku, kilkaset- do Afganistanu (a Unia Europejska chce odesłać do domu ok. 80 tys. Afgańczyków). Wzrasta też liczba Somalijczyków chcących wrócić do domu.

JJ/źródło: Wprost