Kolejna rocznica urodzin wielkiego artysty jest okazją do innego spojrzenia na, wydawałoby się, świetnie nam znane Wesele czy Wyzwolenie... 

Urodził się 15 stycznia 1869, a zmarł 28 listopada 1907 roku, ten, który napisał: Listopad to dla Polski niebezpieczna pora – Stanisław Wyspiański. Żył bardzo krótko - 38 lat. Malarz, grafik, dramaturg, myśliciel, projektant wnętrz i poeta. Każde jego dzieło jest materią, w której silnie odbija się idea. Światło i mrok. Czy na pewno go doceniamy, czy może utknął w stereotypach zakodowanych w podręcznikach jako ten, co jedynie Polską, której nie było na mapie, żył?

Możemy też sobie zadać pytanie czy więcej w nas z Mickiewicza, a może wbrew pozorom, więcej właśnie z Wyspiańskiego?

Cytujemy fragmenty z Wesela, wydaje się zatem dramat został przyswojony, problem w tym, że wybieramy tylko to, co łatwe, miłe i przyjemne, łudząc się, że bolesne prawdy nas nie dotyczą: 

sami swoi, polska szopa i to taka szopka, co to nie kosztuje nic. 

Poza tym sprowadzamy artystę, który nie znosił kołtuństwa, do postaci ograniczonej w twórczości do określonego miejsca i nie widzimy prawd uniwersalnych de facto pomniejszając jego wielkość, a przecież:

Niech na całym świecie wojna, 

byle polska wieś zaciszna, 

byle polska wieś spokojna.

I na pewno dotyczy to nie tylko polskiej wsi. Czy nie można tego cytatu użyć patrząc na polityczne posunięcia krajów Zachodu, zarówno w XX wieku, jak i dziś?  

Znaczenie, kod jego dramatów, to jednak specyficznie polskie problemy...

Zło, cierpienie, śmierć, są wpisane w egzystencję każdego człowieka, ale Wyspiański łączy dramat indywidualny z dramatem narodowym. Brak ojczyzny pojmuje jako cierpienie indywidualne, które może być heroiczne, ale częściej jest sprowadzone do pustych deklaracji. Wybór należy do każdego z osobna. A może inaczej: Wyspiański widział i słyszał, a potem napisał, co widział i słyszał, jako świadek, na weselu przyjaciela. I odkryje przed nami, że naród jako zbiorowość nie jest wspólnotą dążącą solidarnie do celu. Delikatna tkanina historii rwie się niczym papier. Pomiędzy deklaracjami a życiem jest przepaść: A, jak myślę, ze panowie duża by już mogli mieć, ino oni nie chcom chcieć! Brak właściwego rozpoznania własnych dziejów, które poznawane i przekazywane są
niczym mity, za każdym razem sprowadza Polaków na bezdroża. Chociaż każdy kraj, nie tylko Polska, ma swoją krainę mitu historycznego, heroicznych władców, wielkich swojej historii i zdrajców, ale kiedy inni działają rozważnie, Polacy mają zakodowane działanie emocjonalne. Jeśli założymy, że każdy człowiek ma określone geny, to i każdy kraj ma je również. Polacy mają określony zestaw genów historycznych i to on nas wyróżnia wśród reszty krajów kontynentu - nasze złote czasy, rozbiory, wojny, powstania i klęski są naszym kodem. I tylko takim dysponujemy, cudzego kodu nie wpiszemy we własny...Klęsk i powstań nie przerobimy na zwycięstwa. 

Problem w czym innym. W Weselu i Wyzwoleniu padają pytania o to, czy obserwowane przez artystę, z dystansu, społeczeństwo ma szanse na wywalczenie wolności.

Autor Wesela, wbrew pozorom, patrzy trzeźwym okiem na otaczające go społeczeństwo. I zobaczył, że Polacy, pochodzący z różnych warstw społecznych, nie mają wspólnej świadomości historycznej -Norwidowskie: historia to dziś, tylko cokolwiek dalej, nie funkcjonuje. Ani wtedy, ani dziś nie zdajemy sobie sprawy, że bez świadomości tego, co jest za nami, czyli naszą przepracowaną, przemyślaną historią, nie stworzymy tego, co przed nami. Determinuje nas historia i położenie geograficzne, klęski i zwycięstwa, a także nasze stosunki z sąsiadami. Jeśli nie wyciągniemy, co banalne, wniosków z klęsk, nie odniesiemy zwycięstw. Historia należy do polityki, polityka do historii, a Wyspiański miał powiedzieć: że polityka, to nie jest marzycielska rzecz.

Czy widzimy w Weselu historię? 

Batalia o nauczanie historii w szkołach oparta jest o negatywną odpowiedź na to pytanie. Wesele nie powinno być trudne w odbiorze. Dlaczego?  Wykształcenie ogólne zobowiązuje dobrze wykształconego człowieka do znajomości tak podstawowych faktów historycznych jak np.: 

problemy związane z rozbiorami Polski, znajomość powstań listopadowego i styczniowego również należy do kanonu i dalszej części wspomnianej historii, oczywiście rabacja galicyjska nie może tu zostać pominięta. Odnośników historycznych jest ci tu dostatek, maturzysta nie powinien mieć z ich znajomością najmniejszego problemu. Nie powinien…

Zdarzenia historyczne mają swoje konsekwencje i następstwa. Bez wiedzy historycznej nie można zrozumieć utworów, w tym Wesela, o którym mówimy. Wydaje się to oczywiste i banalne, jednakże w tej chwili trzeba toczyć walki, bo tak nie jest. Wyparta ze szkół historia zubożyła nasze społeczeństwo, a trzeba podkreślić, że brak wiedzy historycznej i to w każdej dziedzinie, dekomponuje i uniemożliwia pełne i właściwe odczytanie dziejów i dzieł wszelakich im towarzyszących. Bez wiedzy historycznej nasza wiedza dryfuje na falach ignorancji, żeby to tak ładnie ująć.  

Batalia idzie o to, byśmy nie popadli w letarg...

Pytanie czy mamy szansę na wygraną... Wyspiański ukrył nadzieję – otulony przed mrozem krzak róży. Naród. Może kiedyś, marzy artysta, jakiejś wiosny obudzi się do życia. Dziś jednak porzuciliśmy marzenia duchowe na rzecz marzeń materialnych. Jak nigdy. Tradycję i historię uznaliśmy za zbędny balast. Po części to wina wygnania historii ze szkół, po części zapatrzenia na materialne tu i teraz. Nawet nie próbujemy zrozumieć wymowy dramatów Wyspiańskiego. I nie tylko jego. Lista problemów jest długa. Wszelka wiedza humanistyczna uznana została za zbędny balast. Obraz narodu rozdartego pomiędzy wielkością a małością wobec historii i wobec problemów wolności został sprowadzony do narodu rozdartego na tych, co na przykład chcą mieć prawo do zakupów w markecie w niedzielę i tych, co chcą mieć w niedzielę wolne... Trywialne? Tak. Szokujące? Tak. Nasze dyskusje o wolności są tak absurdalne, jakby już nikt z zabierających publicznie głos nie przeczytał niczego poza doniesieniami z Facebooka i jakby w zasadzie na tym rozpoczął i zakończył całą swoją edukację, może jeszcze poszerzoną o lekcje z ekranu TV.  Kiedy krzesła są wygodne, wówczas łatwo o sen – sparafrazujmy Wyspiańskiego. Obyśmy nie musieli  przesiąść się na twarde krzesła - nauczycielka historii potrafi dawać bardzo bolesne lekcje.  

 

Barbara Dziuk, poseł na Sejm RP