Jak przypomina niezalezna.pl - Donald Tusk jeszcze w 2011 roku mówił: "Europa na co dzień, ale szczególnie w czasie kryzysu potrzebuje solidarności jako najskuteczniejszej przeciwwagi narodowych egoizmów. Solidarność jest głównym fundamentem zjednoczonej Europy". Podkreślał wtedy, że „bez tego poczucia wspólnoty i narzędzi, które to poczucie czynią praktycznym, traci sens myślenie o Unii Europejskiej".

Dziś tamte słowa Donalda Tuska brzmią po prostu śmiesznie. Ostatnie posunięcie szefa Rady Europejskiej wzburzyły wielu polityków europejskich. Chodzi o zorganizowanie alternatywnego spotkania tylko dla Niemiec i Francji ws. Grecji. Guy Verhovstadt tak to skomentował: - To jest nie do zaakceptowania. To wbrew interesom Unii. Co to za rodzaj Unii Europejskiej? Sytuacja w Grecji dotyczy wszystkich krajów w Unii i w strefie euro".

Donald Tusk jako szef Rady Europejskiej bierze odpowiedzialność za organizację wszystkich tak ważnych spotkań. Jego postawa świadczy jedynie o tym, że nie jest szefem UE ale szefem......No właśnie, kogo i dlaczego?

Korespondentka RMF, Katarzyna Szymańska-Borginon mówiła, że spór Tuska z Verhovstadtem to kolejny incydent pokazujący Donalda Tuska w negatywnym świetle. W brukselskich kuluarach określa się Polaka jako niewyraźnego, niewidocznego, mglistego, a nawet bełkotliwego. - W porównaniu do innych liderów unijnych instytucji, którzy objęli swoje urzędy mniej więcej w tym samym czasie co Donald Tusk, były polski premier wypada najsłabiej. Głosu Tuska nie słychać, a twarzy nie widać - to powszechna opinia o byłym polskim premierze wśród międzynarodowych dziennikarzy w Brukseli - komentuje korespondentka.

mm/niezalezna.pl