„Kiedy wchodziłem do prokuratury, prezes Kaczyński powiedział, że Tusk ma się czego bać, dlatego będzie przesłuchiwany w prokuraturze. Otóż nie mam się czego bać i prezes Kaczyński mnie nie przestraszy, niezależnie od tego, w jak zaciekły sposób będzie starał się mnie dopaść. Nie pomoże mu w tym ani prokuratura ani inne sposoby dokuczania mi czy wiadomo o co chodzi. Wiem jakie są moje obywatelskie prawa i obowiązki. O tym wiele razy mówiłem i dlatego w uzgodnieniu z prokuraturą, kiedy będzie taka potrzeba, będę starał się rozmawiać i wyjaśniać sprawy dot. tego śledztwa” - stwierdził Donald Tusk tuż po tym jak opuścił budynek Prokuratury Krajowej, gdzie był przesłuchiwany przez 8 godzin.

Dziś Donald Tusk do gmachu Prokuratury Krajowej wszedł przed godziną 10, zeznawał w śledztwie, które dotyczy niedopełnienia obowiązków w kwietniu 2010 roku przez funkcjonariuszy publicznych, w tym prokuratorów Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Chodzi o nieuczestniczenie w sekcji zwłok ofiar oraz nieprzeprowadzenie jej po przewiezieniu ciał do Polski.

Tusk stwierdził także:

Nie mogę opisywać ze względów prawnych przesłuchania, ale pytania dotyczyły często tzw. Zakazu otwierania trumien. Wyjaśniałem to publicznie wielokrotnie. Nikt takiego zakazu nie wydawał. O tym, w jaki sposób postępuje się w takich sytuacjach, precyzyjnie opisują procedury. One były były wtedy i dzisiaj takie same dlatego nie należy politycznie wykorzystywać tej tragedii i przepisów prawa jako młota na opozycję czy oponentów, bo szczególnie w takiej sprawie nie powinno się tego robić”.

Były premier dodawał też:

Nie mogę wykluczyć żadnego scenariusza i to, co widzę w oczach prezesa i jego akolitów, to z całą pewnością jest to jakaś wielka namiętność, której finałem czy przedmiotem jest atak na mnie. Niczego nie odkrywam przed państwem. Ale jakie będą dalsze losy tego śledztwa, to nie odpowiadam. Liczę się ze wszystkimi możliwościami”

dam/300polityka.pl,PAP,Fronda.pl