Trybunał Konstytucyjny wydał orzeczenie w sprawie wolności sumienia i religii polskich przedsiębiorców. Chodzi o znaną sprawę drukarza, który odmówił grupie LGBT wydrukowania materiałów promujących ich ideologię. Homoagenda uznała to za bezprawie.

Trybunał Konstytucyjny przywrócił na szczęście porządek i orzekł sprawiedliwość.

Trybunał wskazał, że nikogo w Polsce nie można zmuszać do świadczenia usług.

Art. 138. kodeksu wykroczeń brzmi:

"Kto, zajmując się zawodowo świadczeniem usług, żąda i pobiera za świadczenie zapłatę wyższą od obowiązującej albo umyślnie bez uzasadnionej przyczyny odmawia świadczenia, do którego jest obowiązany, podlega karze grzywny".

Mamy tu zapisane wprost - jeżeli nie ma uzasadnionej przyczyny. W wypadku drukarza naturalnie taka przyczyna zachodziła - niezgodność jego poglądów z tym, co chcieli u niego wydrukować homoaktywiści.

"Nie przyczyniamy się do promocji ruchów LGBT naszą pracą" - tłumaczył drukarz.

Trybunał Konstytucyjny uznał, że rzeczony przepis jest niezgodny z konstytucją. Tym samym drukarz, wcześniej skazywany przez sąd, został całkowicie uniewinniony.

Zarazem do wyroku zgłoszono dwa zdania odrębne. Są zatem w Trybunale osoby, które nie chcą realizować sprawiedliwości, ale lewacką agendę polityczną. To niepokojące i trzeba tę sytuację rychło rozwiązać. Sędziowie muszą reprezentować prawo - a nie chore systemy. Tak było przed 1989 - ale to już minęło.

Sprawą feralnego przepisu zajął się też minister Zbigniew Ziobro. Po skazaniu drukarza mówił, że skieruje rzecz do Trybunału Konstytucyjnego, a jeżeli Trybunał uznałby przepis za konstytucyjny - minister go wyeliminuje.

Tego wszakże nie trzeba robić, bo przepis okazał się po prostu wadliwy. I chwała Bogu - promować zła w Polsce nie będziemy.

bsw/rp.pl, Fronda.pl