Morze Południowochińskie to teren spięć na linii Stany Zjednoczone - Chiny. Donald Trump postanowił nie oddać łatwo Chińczykom tej strefy wpływów.

Amerykańska armada pojawiła się na Morzu Południowochińskim, gdzie będzie pływała niedaleko wybrzeży Wietnamu i Filipin. Małe Wyspy Paracelskie i wyspy Spratly to miejsca, które Chińczycy chcieliby opanować, a Amerykanie nie zamierzają łatwo się z tym pogodzić.

Jak relacjonuje "Rzeczpospolita", amerykański Departament Stanu mówi jasno: "Nie będzie zgody na militaryzację Morza Południowochińskiego". Rex Tillerson zarządzający tym Departamentem porównał politykę chińską w tym obszarze do zajęcia Krymu przez Rosję.

Amerykańska armada to pokaz siły Trumpa, który nie chce zrezygnować z kontroli nad Morzem Południowochińskim, które chcą opanować Chiny z racji pierwszorzędnego znaczenia strategicznego tych terenów. To właśnie tam ogniskuje się gros światowego handlu. 

krp/rp.pl, Fronda.pl