"Wystrzeliwał rakiety nad Japonię, a tam wyły alarmy, wiecie o tym. Teraz czują się dobrze i bezpiecznie. Ja to uczyniłem" - mówił Donald Trump komentując, jego zdaniem, zakończenie wieloletnich konfliktów z Koreą Północną. To właśnie spotkania z Kim Dzong Unem są powodem, dla których prezydent USA miałby otrzymać Pokojową Nagrodę Nobla.

Propozycję do Komitetu Noblowskiego przesłać miał premier Japonii Shinzo Abe, który stwierdził, że właśnie dzięki Trumpowi świat przestał obawiać się wojny nuklearnej z reżimem Kima.

Zdaniem dziennikarzy serwisu "Asahi Shimbun" kopia pisma wysłanemu komitetowi trafiła również w ręce samego Donalda Trumpa. Miał je otrzymać 15 lutego w trakcie spotkania z Abe.

"Był to najpiękniejszy, pięciostronicowy list" - mówił przywódca Stanów Zjednoczonych w trakcie spotkania z dziennikarzami w Białym Domu.

Do tej pory nie wydano żadnego, oficjalnego komunikatu w sprawie. Pewnym jest, że jeśli informacja o zgłoszeniu Donalda Trumpa okazałaby się prawdziwa, to natychmiast wywołała by ogromne poruszenie w mediach głównego nurtu oraz politykach całej światowej lewicy.

Z dużym prawdopodobieństwem można również stwierdzić, iż prezydent USA, nawet w przypadku poparcia wniosku przez innych przywódców, nie otrzyma Pokojowej Nagrody Nobla. Wcześniej bowiem Komitet Noblowski wielokrotnie pokazywał, jak zideologizowana jest ta nagroda. Eksperci podkreślają, iż ważne niegdyś wyróżnienie, obecnie jest jedynie potwierdzeniem lewicowości członków komitetu.

mor/Asahi Shimbun/fronda.pl