Rozmawiająca z Turowskim Ewa Koszewska spytała:

Antoni Macierewicz już prawie cztery lata "walczy o prawdę". Kiedy mu się to znudzi? 

- Pytała mnie pani, do kogo mam pretensje. Pamiętam, że po katastrofie ekipa z ambasady, bardzo "szczupła" zresztą - bo mimo zaangażowania wszystkich środków, jakie mogliśmy włączyć, wciąż było nas zbyt mało - pracowała zaraz po zamachu, tworząc między innymi centrum kryzysowe w administracji smoleńskiej. Korygowaliśmy listy, było rozpoznawanie ciał przez osoby z pionu konsularnego ambasady. Była nas garstka, brakowało rąk do pracy. W międzyczasie do Katynia przyjechała pociągiem cała grupa posłów PiS z Antonim Macierewiczem. Pomimo tego, że wiedzieli już, że do katastrofy doszło, nikt się nie zjawił, żeby nas wspomóc. Posłowie z paszportami dyplomatycznymi byliby nieocenioną pomocą dla nas. Ale jak wieść niesie, pan Macierewicz stwierdził: "Wracajmy jak najszybciej do Warszawy. Nas tu wszystkich pozabijają". Ten stres nie przeszkodził jednak delegacji w zjedzeniu obiadu. Nikt się nie pojawił, żeby zobaczyć miejsce tragedii, gdzie zginął prezydent Polski. Wsiedli w pociąg i wrócili do Warszawy – powiedział T Turowskie.

Poniżej printscreem z fragmentu wywiadu Turowskiego dla WP, w którym użył słowa ZAMACH:  

Ab/wp.pl/facebook